Cześć!

Spotkania planszówkowe mają to do siebie, że… gra się na nich w planszówki! Tak, to nie było super odkrywcze. Żeby grać, trzeba mieć współgraczy. Myślę, że każdy ma za sobą lepsze, bądź gorsze partie, w lepszym, bądź gorszym składzie. Wyobraźcie sobie jednak, że jesteście przez 3 dni, w jednym miejscu, ze świetnymi ludźmi (ok. 50 geeków Wam wystarczy?) i masą, naprawdę MASĄ planszówek. Każdy nastawiony jest do innych pozytywnie i chętnie zagra/wytłumaczy tytuł, który chcecie poznać. Możecie grać do woli, robiąc jedynie przerwy na posiłki i spanie. Idylla? Nibylandia? Sosnowiec? Nie! To wszystko i jeszcze więcej na STARK EXPO w Polanicy Zdroju! 😀 W miniony weekend odbyło się już trzecie takie spotkanie, na którym w końcu udało nam się być. Nie byłbym sobą, gdybym nie stworzył relacji z tego wydarzenia. 😉

Na początek parę słów odnośnie samej inicjatywy i organizatora. Celebryta, na cześć którego tytuł wydarzenia to znany w kręgach planszówkowych Łukasz, vel. Tony Stark, którego teksty macie okazję czytać również na łamach Board Games Addiction. 😉 Któregoś pięknego wieczoru Łukasz stwierdził, że granie tylko wśród znajomych jest passe i postanowił zorganizować konwent, a co! Jak pomyślał, tak zrobił i ma na swoim koncie już 3 takie spotkania, a kolejne 2 w planach. Poza planszówkową pasją Łukasz wraz ze swoją żoną Kasią to niesamowicie pozytywni ludzie, z wielkim serduchem do tego, co robią i do ludzi, którzy na Stark Expo przyjeżdżają. Możecie się już domyślać, że jeśli ktoś z tak dużym zapałem podchodzi do tego, co robi, to przedsięwzięcie musi się udać i musi być epickie. I tak właśnie było. 😉 A co sam zainteresowany myśli o ostatnim spotkaniu? Przeczytacie poniżej:

Marzec Anno Domini 2018 to miesiąc, na który zaplanowane zostało III Stark Expo, jednocześnie pierwsze w tym roku. Miało być to wydarzenie wyjątkowe, z zaproszonymi gośćmi, z turniejem z masą gier do zagrania… I takie też było, chociaż nie wszystko wypaliło tak, jak sobie zaplanowałem. Niestety, w głównej mierze zawiniła pogoda, która postanowiła sprawić psikusa i po łagodnym grudniu i styczniu, wytoczyła swoje najpotężniejsze działa na tydzień przed spotkaniem i nie puściła aż do ostatniego dnia Stark Expo. Efektem były choroby i problemy na kolei, przez co spora część osób nie dała rady dotrzeć na miejsce (w tym wszyscy zaproszeni goście specjalni…), dlatego tym bardziej pragnę podziękować wszystkim tym, którzy pomimo paskudnej aury dotarli do Polanicy Zdrój (zwłaszcza Tomkowi, który leciał pod wiatr aż z Irlandii;p)
Tradycyjnie graliśmy przez cały weekend, a na miejscu na gości czekała cała masa gier dostarczonych do games roomu przez samych graczy, jak i wydawnictwa. W tym miejscu chciałbym podziękować wydawcom za udostępnienie swoich gier. Również gracze przywieźli wiele ciekawych tytułów (mieliśmy również okazję zagrać w jeden prototyp, który ma potencjał i czuję, że może nieźle namieszać na rynku gier w przyszłości).
Mnie osobiście udało się pograć w kilka tytułów, które chciałem sprawdzić, ale niestety nie udało mi się zagrać z wszystkimi, z którymi bym chciał i którym obiecałem (przy 50 osobach jest to chyba niewykonalne w tak krótkim czasie…), ale nadrobimy to następnym razem!
No właśnie – następnym razem. Kolejne spotkanie zaplanowane było na przełom sierpnia i września, jednak wiele osób chciałoby spotkać się już wcześniej… I chyba się to uda;)

Uważam, że impreza, po raz kolejny, udała się, pomimo wcześniej opisanych problemów. Co do szczegółów – zapraszam do relacji Edyty i Tomka! Hawk!

Żeby tego typu konwent odniósł sukces muszą się spiąć dwie kwestie – odpowiedni ludzie i odpowiednie zaplecze. Przez te 3 dni poznaliśmy świetnych ludzi, co utwierdziło nas w przekonaniu, że planszówkowicze (niezależnie od tego, co w życiu robią, skąd pochodzą, czy w jakim są wieku etc.) to super ludzie. I nawet, jeśli mamy odmienne gusta/zdanie na temat jakiegoś tytułu to liczy się przede wszystkim czerpanie radości ze wspólnego czasu. Z tego miejsca pozdrawiamy wszystkich obecnych w Polanicy, niezależnie od tego, czy udało nam się wspólnie zagrać, czy też nie. 🙂

A jak z zapleczem? Jak już wspomniałem, gier było mnóstwo. Zarówno tych, które przesłały wydawnictwa (Rebel, Portal, Lucrum Games, Black Monk, G3, Games Factory), jak i przywiezionych bezpośrednio przez graczy. Pojawiło się wiele tytułów (jeszcze) nie wydanych w Polsce, więc tym bardziej każdy miał szansę zagrać w coś kompletnie nowego. W co nam udało się zagrać? Postaram się wypisać chociaż część gier wraz z naszymi wrażeniami.

Listy z Whitechapel – niegdyś obecna na naszej wishliście. Cieszę się, że pozostała jedynie w sferze rozważanej do zakupu. Nie podeszła mi, mam wrażenie że Kuba ma bardzo duże pole do manewrowania i złapanie go graniczy z cudem = czyt. powoduje frustrację, a nie satysfakcję z gry. Raczej nie będę do niej wracał.

Cthulhu: Rise of the Cults – po recenzji Łukasza (TUTAJ) byłem bardzo ciekaw tej gry. I niestety – nie podeszła. Abstrachując od samej suchości rozgrywki – system punktacji mnie zniszczył. To była pierwsza gra, w której po ponad godzinie móżdżenia skończyłem z wynikiem… 2 (słownie: DWÓCH) punktów.

Decrypto – absolutny MUST HAVE każdego gracza w kategorii gier imprezowych. Nieważne, czy na trzeźwo, czy w stanie delikatnej nieważkości – fun, fun, fun i jeszcze raz fun. Graliśmy w różnych składach, wielokrotnie i za każdym razem grało się świetnie. Mieliśmy okazję zagrać na Portalconie w styczniu, już wtedy nam się podobała, ale teraz rozbiła bank. Bezkonkurencyjna, mój nr 1 w imprezówkach.

Rising Sun – gra, na którą czekałem. Przepiękna, w klimatach Japonii, którą ubóstwiam, z dość prostymi do opanowania zasadami, łącząca różne mechaniki w ogólnie pojętym Area Control. Zagraliśmy w sumie 2 partie, jedną 5-osobową, drugą 6-osobową. Po pierwszej miałem mieszane uczucia. Niby mi się podobało, ale coś było nie tak. Druga partia – 6-osobowa. Odczucia? Nigdy więcej Rising Sun w tak dużym składzie. System mandatów przy takim obłożeniu nie działa, z sojuszami bywa różnie. Jestem w stanie uwierzyć, że duuużo lepiej gra się w max. 4 osoby. I takie zestawienie jeszcze kiedyś chętnie sprawdzę. Do tego Klan Lisa, który przed walką może wstawić figurki na planszę w prowincjach, gdzie nie jest obecny. Przegięcie! Kompletnie niezbalansowany Klan, którego metodą na wygraną jest… przegrywanie wszystkich walk i wyciąganie punktów z Seppuku/pojmowaniu zakładników. Chętnie spróbuję jeszcze kiedyś w mniejszym składzie.

Marrakech – jest u nas w kolekcji już dość długo, a mówiąc szczerze rzadko trafia na stół. Zdecydowanie za rzadko, bo to bardzo przyjemna, lekka gra i do tego przepięknie wydana!

Sentient – zagraliśmy na Portalconie i teraz chętnie do niej wróciliśmy. Lekka, logiczna gra kościana w cyberpunkowym klimacie.

Sen – gra się przyjemnie, szybko i lekko. Dobry fillerek, z ładnymi obrazkami na kartach.

Tajemnicze Domostwo – gra z mechaniką a’la Dixit, która kiedyś kiedyś była na naszym celowniku. Teraz na niego wraca, ponieważ grało nam się zaskakująco dobrze.

Coup – niewielka karcianka, w której gracze blefują, atakują się nawzajem, tak aby na koniec pozostać jedynym żywym graczem. Przypomina trochę Maskaradę.

Inis – baaardzo ładna gra. I bardzo dobra. Jedna z niewielu gier, gdzie draft kart na początku każdej rundy działa bardzo dobrze, dając graczom możliwość przygotowania sobie wstępnej strategii na całą turę. Myślę, że przy większym poznaniu daje z siebie jeszcze więcej.

Sagrada – sudoku z kostkami. Spodziewałem się więcej, szczególnie po usłyszeniu zdania, że jest lepsze od Roll Playera, jeśli mówimy o układaniu kostek na planszy. Wg mnie nie jest lepsza (a dla dociekliwych – recenzja Roll Playera TUTAJ), co nie oznacza, że to zła gra. Trzeba pomyśleć, czasem zaryzykować, a w razie problemów korzystać ze specjalnych zdolności kart.

Azul – hit z Essen, który przykuwa i hipnotyzuje wydaniem. Proste zasady + konieczność kombinowania czyni z tej gry bardzo dobry filler, albo odrobinę bardziej zaawansowany wstęp do jakiegoś większego tytułu.

Amazonki – graliśmy w niemiecką wersję, gra jest praktycznie niezależna językowo. Motyw ukrytych tożsamości sprawdza się tutaj dobrze, gra się szybko i ma się ochotę na kolejną partię.

Pan Lodowego Ogrodu – nr 1 na TOP liście Łukasza. Gra asymetryczna, którą trzeba poznać, żeby czerpać z niej przyjemność. Po 1 partii mogę powiedzieć, że to faktycznie jeden z lepszych tytułów na rynku i chętnie zagram jeszcze raz przy najbliższej okazji.

Klask! – wstyd przyznać, że wcześniej praktycznie nie miałem okazji zagrać. Na Stark Expo nadrobione. O ile cymbergaja średnio lubię, o tyle Klask! mi podchodzi. Ponadto, podczas eventu odbył się turniej tejże gry. Wydawnictwo G3 przysłało kilka Klasków oraz nagrodę dla zwycięzcy – grę Craftsmen. Zwyciężczyni – gratulujemy!

Majestat – moja recenzja TUTAJ. Nadal uważam, że to dobry tytuł. 🙂

Istanbuł Kościany – nie przepadam za zwykłym Istanbułem, dlatego premiera wersji kościanej przeszła koło mnie dość obojętnie. Wiedziony zachętami usiadłem zagrać i miło się zaskoczyłem. Kolejny przykuwający oko filler z kostkami, w którym można choć trochę zapanować nad losowością. Gra się szybko, przyjemnie, niezależnie od liczby graczy.

Ponadto Michał Buczyński-Pałka przywiózł ze sobą prototyp Infekcji – gry swojego autorstwa, która wykluła się podczas Laboratorium Gier. Przeczytajcie, co autor myśli o swojej grze:

Gra powstała w ramach Laboratorium Gier 4.5, czyli warsztatów tworzenia gier bez prądu, które odbywały się w dniach 16-18 lutego br. na terenach UKW w Bydgoszczy. Obok dwóch innych tytułów – Gangu Starszaków oraz Broomberg Roboten Fabriken na koniec seminariów została wyróżniona przez grono trenerów, wydawców oraz projektantów gier. Infekcja jest grą kooperacyjną, przeznaczoną dla 2-4 graczy, którzy wcielają się w wirusy aby wspólnie atakować i w konsekwencji zniszczyć organizm. Dzięki wykorzystaniu mechaniki programowania ruchów (akcji wirusów) udało się skutecznie wyeliminować syndrom gracza alfa. W ramach testów, które odbywały się w trakcie Stark Expo, fakt ten był wielokrotnie doceniany przez, w szczególności grono doświadczonych, graczy, dla których gry kooperacyjne na co dzień nie stanowią większego wyzwania. Koniec końców „Infekcja” zrobiła swoje – wśród kilkorga graczy zaobserwowano syndrom „chcę więcej” – po swoich pierwszych rozgrywkach dopytywali się czy mogą zagrać raz jeszcze, czy będzie ją można zobaczyć na innych imprezach, czy będzie wersja print-n- play… inni przyjmowali z godnością efekt potyczki – czy to wygranej, czy przegranej. W nocy z soboty na niedzielę miała natomiast miejsce najbardziej epicka rozgrywka całego wyjazdu. Walka z organizmem, może i trwała troszeczkę zbyt długo, ale emocji przy tym nie brakowało. Humory, mimo ostatecznej porażki – dopisywały, a pomysły grających i kibicujących uczestników dotyczące nowych mechanizmów i przyszłej promocji gry warte były zapisania w annałach.

Podsumowując – czy nam się podobało? ZDECYDOWANIE! Czy chcemy pojawić się na kolejnych edycjach? JAK NAJBARDZIEJ! I Wam też tego życzę. 😉

Jeśli jeszcze mało Wam zdjęć, to poniżej dorzucam kolejne. 😉 Do zobaczenia!


2 komentarze

Jakub · 13 marca 2018 o 10:27

Jak dawno nie byłem na takim zlocie graczy 🙂 Chyba nawet kojarzę jednego z graczy 🙂

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.