Zanim przejdę do samej recenzji Zamków Caladale od 2 Pionków (Portal), wrócę myślami do Portalconu 10 z początku tego roku. Jeśli czytaliście moją relację (do nadrobienia TUTAJ), to wiecie, że mieliśmy wtedy okazję zagrać w Castles of Caladale. Pierwsze wrażenia były pozytywne, aczkolwiek narzekałem na oprawę graficzną. Mówiąc wprost – była dla mnie strasznie brzydka. 😉 Teraz, po wielu partiach podoba mi się wizualnie coraz bardziej… Dlaczego? Dowiecie się z recenzji! 😉

Bo w życiu jedyną stałą rzeczą jest zmiana!

Wiele osób, które miały do czynienia z klasykiem gier kafelkowych – Carcassonne narzeka na losowość, brak jakiegokolwiek wpływu na dociągane kafelki, lub brak możliwości zmiany ustawienia meepli, czy kafelków w trakcie gry. Aby zwiększyć kontrolę dość popularnym jest wprowadzenie home rules – np. takich, które nakazują dociągnięcie trzech kafli zamiast jednego, a następnie wybór odpowiedniego dla siebie. Dlaczego o tym mówię i dlaczego zaczynam od kilku słów na temat Carcassonne? Bo kiedy na rynku pojawia się gra, w której zadaniem graczy jest układanie kafelków zgodnie z obrazkami, które się na nich znajdują – naturalnym jest szukanie porównań i wystawianie ocen nowemu tytułowi patrząc przez pryzmat Carcassonne. W Zamkach Caladale w każdej turze możemy wybrać jeden z dziewięciu odsłoniętych kafli, bądź dociągnąć w ciemno jeden z zakrytego stosu. Mamy ponadto wybór – zastosować dobrany kafel do ułożenia zamku, bądź odłożyć rewersem do góry, co przełoży się na jeden punkt na koniec gry. Natomiast sednem całej rozgrywki jest sposób, w jaki budujemy swoją pokrętną posiadłość. Po pierwsze – w każdym momencie możemy całkowicie zmieniać ułożenie wyłożonych wcześniej elekmentów. Po drugie – pobrany właśnie kafel nie musi być od razu dokładany do budowli. Może być zatem tak (i w sumie często nam się tak zdarzało), że po wyzerowaniu puli dostępnych kafli z puli kolejne 10 minut poświęcaliśmy na ułożenie swoich zamków, w jak najlepszy sposób. Z jednej strony – super możliwości. Z drugiej – potencjalny czas na zrobienie sobie przekąski dla kogoś, kto już nie ma czego poprawiać. 😉 Prawidłowo ułożony zamek przekłada się na odpowiednie wartości punktowe (+ za liczbę użytych kafelków, za zamknięcie, za chorągiewki, a z drugiej strony minus za każdą odkrytą, niezamkniętą krawędź oraz wykorzystany żeton rusztowania. Niewykorzystane elementy nic nam nie dają, ale też nie szkodzą), dlatego warto tę chwilę poświęcić, aby znaleźć najlepszy dla siebie układ. Ciekawie też patrzy się, jak ludzie kombinują i układają ściany na wszystkie możliwe sposoby. 😉

To, że można zmieniać układ kafli w trakcie gry również może skutkować powstaniem przestojów (no bo co mam pobrać z puli, skoro nie mam pojęcia, jak wygląda mój zamek? 😉 ). Warto zatem, aby pozostali gracze kontrolowali przebieg partii i tego typu sytuacje. Można wprowadzić np. klepsydrę (najlepiej tę z 5 Sekund 😉 ) i problem rozwiązany. W przeciwnym razie gra może się niepotrzebnie rozwlekać i rodzić frustrację. Nasze rozgrywki (nawet w 4 osoby) trwały zazwyczaj ok. 20 minut, a więc bardzo płynnie.

Wspomniałem na początku o tym, jak bardzo odrzucały mnie grafiki. I gdyby nie to, że Zamki spodobały nam się mechanicznie to pewnie w ogóle bym się nimi nie zainteresował ze względu na pierwsze wrażenie wizualne. Jednak, im dalej w las, tym lepiej… Jak to możliwe, skoro Portal zmienił jedynie wygląd pudełka, a wszystko w środku pozostało tak, jak było? Kluczem jest w tym przypadku dokładne przyglądanie się kafelkom. Miłośnicy smaczków pokroju Buki na planszy Scythe będą mieli niezłą frajdę z ich wypatrywania. I właśnie dlatego, mimo że kreska nadal mi nie podchodzi, to patrzę na swoje zamki z coraz to większą przyjemnością. W życiu bym się nie spodziewał, że moje zdanie w kontekście odczuć estetycznych się zmieni z biegiem czasu i wzrostem liczby rozegranych partii. 😉

Jest jedna rzecz, do której muszę się jednak przyczepić – wygląd znaczników graczy do zaznaczania liczby punktów na koniec gry. Teoretycznie, mają one przedstawiać rasy graczy – skrzaty, wróżki, ucznia czarodzieja i samego czarodzieja. W praktyce… są jakimiś bezkształtnymi, kolorowymi kawałkami drewna, które nijak się mają do swoich ras. No, może poza skrzatami. Na szczęście używa się ich jedynie na koniec gry. Nie wiem, jak to możliwe, że z tak prostego elementu powstał pewien koszmarek. 😉

Podsumowując – Zamki Caladale to bardzo dobra gra kafelkowa, z prostymi zasadami, a jednocześnie dająca graczom duże pole do popisu i manewrowania. Nie podeszły Wam jakieś kafle w tej turze? Nic się nie stało, do końca gry jeszcze trochę ich weźmiecie, a poza tym możecie całkowicie przemodelować swoją budowlę. A w międzyczasie odszukajcie wiewiórkę, która rzuca orzechami w uciekającego do dziury w drzewie szopa… Miodzio! Ponadto, wiecie że jest tutaj tryb solo, który również dobrze działa? 😉


Plusy:

  • niski próg wejścia
  • familijna rozgrywka, bez negatywnej interakcji
  • możliwość zmiany ułożenia kafli nieskończoną liczbę razy w trakcie gry
  • smaczki graficzne na kafelkach
  • szybka rozgrywka
  • dobrze działa w każdym składzie osobowym

Minusy:

  • zajmuje sporo miejsca na stole
  • wygląd znaczników graczy do zaznaczania punktów

Wydawca: 2 Pionki (Portal)
Liczba graczy: 1-4
Wiek: 8+
Czas gry: ok. 30 minut


4 komentarze

Mateusz · 10 maja 2018 o 12:15

Ciekawa gra, raczej dla najmłodszych graczy. Bardzo ładna grafika

    owiessek · 10 maja 2018 o 12:26

    Z tym 'raczej dla najmłodszych’ bym polemizował – my się bawiliśmy świetnie w gronie samych dorosłych. 😀

Przegląd Planszowy #1134 - Board Times - gry planszowe to nasza pasja · 10 maja 2018 o 16:04

[…] Board Games Addiction buduje Zamki Caladale. […]

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.