Bazyliszek to jedna z legend polskich, które w formie planszówkowej ukazały się za sprawą wydawnictwa Granna. Według mnie, gry z tej serii mają przede wszystkim dwa zadania – edukować i rozwijać. Jak w tej roli sprawdza się stwór z piwnic warszawskich kamienic? Przekonajmy się! 😉

Czy jest ktoś, kto nie zna jeszcze historii Bazyliszka? Jeśli tak – instrukcja do gry zawiera krótki fabularny wstęp. Nasze pociechy mogą zatem zaznajomić się z jego historią, a przed samą grą rozbudzić trochę swoją wyobraźnię, aby później bawić się jeszcze lepiej. Warunek edukacyjny spełniony? Spełniony. I to w prostej do przyjęcia formie. 

Jesteście już myślami w ciemnej i tajemniczej piwnicy, w której gdzieś czyha nasz jaszczur? To czas przyjrzeć się pokrótce mechanice gry, a ta jest bardzo prosta. Rozgrywka podzielona jest na dwie rundy (talię kart dzieli się na dwa stosy). W każdej z nich na środku stołu leżą zakryte, porozrzucane losowo karty. Następnie wszyscy, w tym samym czasie odkrywają te karty i decydują, czy zabierają je na swój stos (i kładą zakryte), czy pozostawiają odkryte, tak by nadal były dostępne dla pozostałych. Kiedy już wszystkie zostaną odkryte – runda się kończy i sprawdzamy, jakie karty pobraliśmy. Za każdy unikalny obrazek otrzymujemy jeden punkt, za każdą parę, która przedstawia lustrzane odbicie – pięć punktów. I gdyby na tym kończyła się zabawa, to gra nie spełniłaby swojej rozwijającej roli. 😉 Jeśli w naszych zasobach znalazły się dwie identyczne karty – niestety, Bazyliszek pokazał nam swoje oblicze i zablokował możliwość zdobycia jakichkolwiek punktów w tej rundzie… Gdyby nie ta mała niedogodność faza pobierania kart komnat ze środka stołu byłaby jedynie dość bezmyślnym wyścigiem w ich zagarnianiu. A tak, należy starać się zapamiętać, jakie komnaty już mamy i szukać przede wszystkim ich lustrzanych odbić. Co ważne – np. dwie takie same pary oznaczają porażkę, a nie podwójna liczbę punktów. 😉 

Być może teraz myślicie sobie, że zablokowanie możliwości zdobycia punktów przez jedną kartę jest zbyt wielką karą dla dziecka – na ratunek przychodzi wariant uproszczony. Gracze decydują, z jaką liczbą tarcz rozpoczynają rozgrywkę – każdą z nich mogą odrzucić wraz z powtarzającą się kartą podczas weryfikacji zdobytego stosu. Wariant ten sprawdza się bardzo fajnie podczas pierwszych partii, albo kiedy gracie z maluchami. Nasza 6-letnia córka po kilku razach sama decydowała, że gramy bez tarcz i chce podjąć wyzwanie. Zdarzały się oczywiście sytuacje, kiedy traciła punkty (z resztą nam też 😉 ), ale dzięki temu w kolejnych razach starała się szacować ryzyko przy pobieraniu kart, czy jeszcze bardziej zapamiętywać posiadane już komnaty. 

Podzielenie gry na 2 tury zmniejsza trochę poczucie przegranej, jeśli w jednej z nich nie udało się zapunktować. Łatwiej jest się z nią pogodzić, wiedząc że za chwilę można spróbować ponownie, albo że przed momentem udało się jednak zdobyć punkty. Biorąc pod uwagę powyższe – mamy spełniony warunek dotyczący rozwoju? Mamy. 😉

Podsumowując, Bazyliszek sprawdza się bardzo fajnie, jeśli chcemy poćwiczyć z dziećmi pamięć, spostrzegawczość. Ponadto, nasze pociechy mają szansę oswojenia się z perspektywą porażki, gdy podejmują ryzyko, nie będąc pewnymi, czy posiadają już daną kartę w swoim stosie. Gra jest wydana kolorowo, przyjemnie dla oka, więc zachęca nasze pociechy do ściągnięcia pudełka z półki. Dodatkowo, dzieciaki poznają polskie legendy poprzez zabawę, a nie suchą opowieść. Szkoda, że za moich młodych lat nie było takich narzędzi. 😉

Plusy:

  • ładne, kolorowe wydanie
  • aspekt edukacyjny – fabularne wprowadzenie
  • uczy spostrzegawczości
  • poprawia pamięć
  • w lekki sposób przemyca umiejętność szacowania ryzyka i perspektywy porażki
  • szybka rozgrywka, która nie nudzi dziecka
  • wariant uproszczony dla najmłodszych

Minusy:

  • niezdobyte punkty w jednej rundzie zazwyczaj eliminują niestety możliwość zwycięstwa

Wydawca: Granna
Liczba graczy: 2-5
Wiek: 6+
Czas gry: ok. 15 minut

Na koniec coś dla starszych. Pamiętacie, jak Allegro przygotowało ekranizację legend w interpretacji, powiedzmy, dość futurystycznej? Jeśli nie – obejrzyjcie. 😉


1 komentarz

Pan Twardowski – ale… który to? – Board Games Addiction · 4 grudnia 2018 o 01:15

[…] trochę zabawy. Zarówno w przypadku Pana Twardowskiego, jak i Bazyliszka (o którym przeczytacie TUTAJ) te założenia są spełnione i efekt końcowy jest bardzo […]

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.