Tegoroczny Pyrkon był dla nas wyjątkowy.
Nie był to nasz pierwszy Pyrkon, ale pierwszy, na którym byliśmy świadomi tego, co nas czeka na miejscu (a przynajmniej tak nam się wydawało).
Był wyjątkowy ponieważ… Tak naprawdę miało nas tam nie być.
O wyjeździe do Poznania dowiedzieliśmy się raptem kilkanaście dni przez samą imprezą, za sprawą zaproszenia ze strony wydawnictwa Phalanx – które podczas tegorocznego Pyrkonu zaprosiło wybrane osoby na „krótkie” spotkanie z okazji 10-lecia istnienia firmy.

Nie zastanawialiśmy się długo – załatwiliśmy urlopy w pracy, ogarnęliśmy transport, wypraliśmy firmowe koszulki i byliśmy gotowi do drogi – zupełny spontan, czyli dokładnie tak, jak nigdy nie robię 😀

Wyruszyliśmy o 5. rano, aby w południe stawić się w Poznaniu – w tę stronę podróż upłynęła spokojnie (chociaż we Wrocławiu wsiadło wielu uczestników imprezy, to jednak nikt nie kwapił się do zawierania nowych znajomości przed Pyrkonem).

Udało nam się dotrzeć na Targi na styk, ponieważ od 12:30 dwóch uśmiechniętych Panów w Czarnych Podkoszulkach z logo Phalanx, sprawdzało listę zaproszonych gości i rozdawało wejściówki (na obiecane ciastka musieliśmy poczekać…).


O 13.15 – zgodnie z planem, rozpoczęło się spotkanie – konferencja, podczas której Michał Ozon oraz Arleta Opioła z Phalanx, przybliżyli historię wydawnictwa, zaprezentowali swoje obecne na rynku tytuły oraz podzielili się planami i zapowiedziami kolejnych gier.
Podczas swojej sentymentalnej podróży w przeszłość, Michał prezentował masę archiwalnych zdjęć z konwentów oraz wpisów na gamesfanaticu, traktujących nie tylko o samym wydawnictwie, ale także o ówczesnej scenie planszówkowej w Polsce – dla kogoś takiego, jak ja, planszówkowego nowicjusza (mimo wszystko) to kopalnia wiedzy i bardzo ciekawa historia, przybliżająca początki naszego hobby!
Po tej historii Arleta opowiedziała o obecnych grach wydawnictwa oraz o bliższych i dalszych planach wydawniczych – Brassy niestety opóźnione, ale niewiele!, za to szykuje się sporo gier militarno – strategicznych, o podłożu historycznym, więc jest na co czekać!

Z tego miejsca chcielibyśmy jeszcze raz bardzo serdecznie podziękować za zaproszenie wydawnictwu i życzyć wszystkiego najlepszego z okazji pięknej rocznicy oraz kolejnych okrągłych jubileuszy!

Po imprezie urodzinowej wyruszyliśmy w teren, aby grać w gry….
Przynajmniej tak nam się wydawało!
Bo nagle okazywało się, że niemal na każdym kroku spotykaliśmy znajomych, z którymi na co dzień mamy możliwość porozmawiać tylko online, więc siłą rzeczy wykorzystaliśmy ten czas, aby w końcu pogadać na żywo.. I tak naprawdę na takich rozmowach i spotkaniach upłynęło nam ok. 80 % czas na Pyrkonie.
Reszta to zwiedzanie hal, granie w gry (planszowe i elektroniczne), zakupy oraz polowanie na zdjęcia z cosplayerami. Nie załapaliśmy się na żadną prelekcję, ani spotkanie ze znanymi osobowościami, bo za późno było na ogarnięcie czegokolwiek…

Niemniej – nie żałujemy tak spędzonego Pyrkonu, bo każde spotkanie i każda rozmowa były bardzo miłe, tylko mimo całych trzech dni, i tak było za mało czasu, żeby każdemu można było go poświęcić tyle, ile byśmy tego chcieli. Jak to powiedziała Merry „powinniśmy zrobić konwent, na którym tylko byśmy z sobą gadali!” 😀

Pomimo tych wszystkich spotkań, udało nam się zagrać w kilka gier i teraz chciałbym o nich pokrótce opowiedzieć:

1. Century 3: Nowy świat – Cube Factory of Ideas
Jesteśmy fanami obu dotychczasowych gier z tej serii, dlatego za punkt honoru postawiliśmy sobie konieczność zagrania w prototyp „Nowego Świata”, który zwieńczy całą trylogię. Po „Cudach wschodu” zastanawialiśmy się, w jaki sposób tym razem twórcy podejdą do kwestii robienia tego samo, ale inaczej oraz czy uda im się czymś zaskoczyć graczy?
I udało się;) Po raz kolejny robimy to samo, ale inaczej – zbieramy kostki, które wymieniamy na inne kostki, a za sety kostek pozyskujemy karty bogactwa, jednak tym razem korzystamy z innych mechanik – głównie jest to worker placement i rozwijanie własnej osady, za pomocą pozyskiwanych kart bogactwa. Zasady ponownie są banalnie proste (nie dowiedzieliśmy się tylko, jak łączyć poszczególne części, ale wpadły nam w oko modularne części mapy – tak, teraz będzie korzystać z mapy do wysyłania naszych robotników! – które pomogą w połączeniu poszczególnych części Century w jedną wielką grę), a do tego gra wydaje się być jeszcze szybsza od poprzedniczki, przez to, że w swojej turze mamy tylko 2 akcje do wyboru: wystawić pracowników na planszę lub zdjąć wszystkich robotników, aby mieć kim działać w kolejnej rundzie.

Nam spodobało się bardzo, nie możemy się już doczekać czerwcowej premiery!

2. KeyForge – Rebel
Gra, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Tytuł, który dość mocno podzielił ostatnio graczy, a w który mieliśmy okazję zagrać już przed Pyrkonem. Tyle, że na imprezie mogliśmy zagrać na… ringu:D I chociaż nasza opinia na temat tej gry nie uległa zmianie po tym pojedynku przy światłach reflektorów i z widownią, to jednak sam feeling miejsca zrobił swoje!
Nie będę się tutaj wypowiadał na temat samej gry, bo nasze przemyślenia pewnie pojawią się w formie recenzji (lub felietonu) już wkrótce na stronie;)



3. MCS – Magia Czarnego Sportu – All In Games
Oczywiście nie mogliśmy ominąć naszych ulubionych wydawców z All In Games, którzy ponownie zaprezentowali swoje hiciory: Dead Men Tell No Tales i Zaginioną Ekspedycję oraz właśnie Magię Czarnego Sportu, w którą miałem już okazję pograć w ubiegłym roku. Jednak od tamtej pory gra przeszła szereg zmian (głównie mechanicznych) i teraz, chociaż trudno w to uwierzyć, gra się w nią jeszcze przyjemniej i czuć jeszcze większe emocje, niż poprzednio!
Przy tych odświeżonych zasadach jest jeszcze więcej interakcji pomiędzy graczami, już na poziomie przygotowania do biegu, a nie tylko podczas samego wyścigu. Nie mogę się doczekać premiery!



4. Tiny Town – All In Games
Nowa gra od All In Games, którą panowie ogłosili właśnie podczas tegorocznego Pyrkonu. Udało nam się zagrać tylko raz, bo stolik był gęsto oblegany, ale mimo tego gra zaintrygowała nas na tyle, że chętnie zagramy w nią ponownie po premierze.
A o co w niej chodzi?
Zbieramy surowce, układając je na planszy naszego miasteczka (nieco przypomina to tetris), a gdy mamy konkretny układ surowców, możemy zbudować z nich budynek. I o ile surowce zajmują kilka miejsc na planszy, tak gotowy budynek to tylko jedno pole, dlatego bardzo ważne jest planowanie przestrzenne, ponieważ pomiędzy budynkami występuje synergia, jedynie przy konkretnym układzie na planszy… Bardzo fajna, mała gra, ze sporą dawką negatywnej interakcji i dużą regrywalnością – w grze korzystamy tylko z kilku budynków, losowanych ze sporej puli przed rozgrywką (i nie muszę chyba dodawać, że każdy budynek punktuje w inny sposób).

5. Flamme Rouge- Wielka Pętla – FoxGames
W tę grę (podobnie jak i w Century) mieliśmy okazję zagrać z Anią i Szymonem z GryfGra – i to chyba najmilsza rzecz, jaką mogę powiedzieć o tym tytule. Rzadko używam tego słowa, ale ta gra jest po prostu „spoko” – po ograniu wielu partii w Bolidy i będąc na świeżo po kolejnej zaciętej rywalizacji w MCS, Wielka Pętla nie zrobiła na nas takiego wrażenia. Właściwie od początku Callo wyszła na prowadzenie, starannie zbierała karty zmęczenia i to zemściło się na niej pod koniec, kiedy wyprzedziła ją Ania, za którą popędziłem ja, a Szymon wytrwale obstawiał tyły. Domyślam się, że dla fanów kolarstwa, rowerów i tego typu gier może to być ciekawa pozycja, nam zabrakło w niej emocji znanych chociaż z Bolidów – blokowania na wirażach, obstawiania zwycięzcy, zarządzania ręką (kiedy tak naprawdę musimy poruszać nie tylko naszym bolidem, ale i rywali) i tej niepewności do samego końca wyścigu. Rozgrywka była OK, ale mając Bolidy jednak nie zdecyduję się na Wielką Pętlę.
Żeby nie było – gra ma swoje zalety, ale do nas niestety nie trafiła.

6. Dice Academy (Rzuć Hasło) – FoxGames
Kolejna gra, w którą mieliśmy okazję zagrać przedpremierowo – tym razem jest to szybka, imprezowa kościanka słowna, czyli gra w klimatach, które ja bardzo lubię!
Rzucamy kilkoma kośćmi (na połowie z kości mamy litery, na połowie symbole – wskazujące kategorię) i nasze zadanie polega na sparowaniu kości litery z kategorią, podając słowo pasujące do obu kości – musimy jednak uważać, aby nie sparować kości w tych samych kolorach. Szybka, dynamiczna gra, świetnie nadająca się do pogrania z rodziną, ale także podczas imprezy – chociaż, jak to bywa z grami „słownymi”, nie do każdego może trafić. Nam się bardzo spodobała, chociaż w pewnym momencie rozgrywki na Pyrkonie skojarzenia były tak abstrakcyjne, że przestaliśmy na nie reagować:D
U nas na celowniku po premierze!:)

7. Patchwork Doodle – Lacerta
Kochamy zwykłego Patchworka, dlatego nie mogliśmy nie zagrać w najnowszą odsłonę… Jesteśmy zauroczeni – graliśmy do tej pory w kilka gier roll&write, ale ta była najprzyjemniejsza, a dodatkowym plusem jest możliwość zagrania w niemal nieograniczonym składzie! Tego mi brakowało w „zwykłym” patchworku, dostałem to tu – gra wkrótce będzie na naszej półce 😀

Na koniec zostawiłem sobie dwa tytuły – największe zaskoczenie oraz największe rozczarowanie Pyrkonu. Zacznę od tego drugiego…
Reykholt – Portal.
Od razu zaznaczam, aby nie poszła kolejna fama, że „Stark hejtuje to, co inni uwielbiają – hipster planszówek” – Reykholt to może być dobra gra. I zapewne taka właśnie jest. Niestety, nie mieliśmy możliwości, aby się o tym w pełni przekonać podczas tegorocznego Pyrkonu. Trudno mi jednoznacznie wskazać, dlaczego tak właśnie było – zapewne spory wpływ na to miała osoba, która tłumaczyła nam zasady tej gry – po łebkach, bez emocji, zupełnie jakbyśmy grali w tę grę, któryś raz z kolei, a ta osoba miała nam jedynie odświeżyć najważniejsze zasady. W konsekwencji zagraliśmy raptem 3 rundy, podczas których było więcej pytań o zasady (ze strony wszystkich graczy), niż faktycznego grania i przyjemności z gry. To była druga sytuacja w życiu (po niesławnej partii w Rising Sun na 6 osób), kiedy wstałem od stołu w trakcie gry. Być może jeszcze kiedyś spróbuję zagrać w Reykholt, bo znam i lubię inne gry Uwe, jednak póki co ta gra została mi skutecznie obrzydzona, a szkoda..



Na koniec zostawiłem sobie grę (prototyp), o której nawet nie myślałem przed Pyrkonem, ponieważ założyłem, że autor jeszcze nie zdąży przygotować dema na tę imprezę.
Jakie było moje zaskoczenie, kiedy w piątek zostałem zaproszony przez Krzysztofa na zamknięte testy gry, na której wielu czeka, a tą grą jest…

Inkwizytor – RedImp
Nie jest dla nikogo tajemnicą, że uwielbiam Pana Lodowego Ogrodu, a w inne gry od RedImp gram równie chętnie, dlatego bez wahania przyjąłem zaproszenie autora w/w gier – Krzysztofa Wolickiego – na testy Inkwizytora, nad którym pracuje już od kilku lat.
Miałem okazję zagrać w towarzystwie Carlosa oraz Piotrka z GameTrollTV oraz Baniaka z „Baniak Baniaka” – i patrząc na charakter tego tytułu, nie mogłem trafić lepiej!
Inkwizytor jest grą bazującą na cyklu powieści pod tym samym tytułem, autorstwa Jacka Piekary, jednakże nie musimy znać tych tekstów, aby bez problemu odnaleźć się zarówno w mechanice, jak i samym świecie gry, a to za sprawą genialnie napisanych tekstów przez… Krzysztofa, który w księgach skryptów wiernie oddaje styl i język z powieści, samemu dodając wiele smaczków od siebie.
A czym jest sama gra? Scenariuszową, narracyjną grą przygodową, w klimatach Time Stories, This War of Mine czy Detektywa, ale (dla mnie osobiście) o wiele lepszą od tej ostatniej, do której jej chyba najbliżej.
Wcielamy się w grupę Inkwizytorów, którzy otrzymują zlecenie ze Świętego Inkwizycjum. Nie wiem, czy nasza sprawa pojawi się w finalnej wersji gry, dlatego nie chcę zbyt wiele spoilerować, więc opowiem teraz o najciekawszych mechanikach oraz o tym, dlaczego uważam, że jest ona lepsza od Detektywa 😉
Gra jest mocno nastawiona na fabułę i story telling – każdy z graczy posiada kartę postaci opisującą danego inkwizytora, jego umiejętność specjalną (bardzo zróżnicowane i przydatne w różnych momentach gry) oraz miejsce na zdobyte wskazówki, poszlaki, przedmioty itd. W toku śledztwa będziemy zbierać informacje, które wpłyną na świat i miejsce, w którym toczy się dana sprawa oraz otworzy nam różne, wcześniej niedostępne opcje dialogowe. Świat gry „żyje”, dlatego trzeba mieć na uwadze co robimy, z kim i jak rozmawiamy, ponieważ może dojść do sytuacji, w której przez własną głupotę nie będziemy w stanie ukończyć scenariusza…
Każdy z graczy posiada własną księgę skryptów (którymi będziemy się wymieniać podczas gry), podzieloną na tzw. „pytania” – pomagające prowadzić śledztwo oraz rozwijać fabułę oraz „odpowiedzi” – głównie służące wprowadzeniu w świat, przybliżeniu nowych postaci, miejsc i wydarzeń – umiejętne żonglowanie tymi księgami pomiędzy graczami jest bardzo istotną częścią gry.
Zagraliśmy jedynie krótki fragment dostępnej historii, ale już podczas niej udało nam się podjąć kilka ciekawych wątków oraz rozwinąć świat gry, poprzez odkrycie nowych lokacji, w miejscu, gdzie początkowo był jedynie mroczny las…
Z kwestii technicznych – podobnie jak w Detektywnie, czy TWoM, Inkwizytor posiada planszę, która bardziej służy uporządkowaniu kart/żetonów (miejsc, postaci, lokacji), oraz odmierzaniu czasu gry (na ukończenie scenariusza mamy np. 6 godzin gry), ponieważ większość gry dzieje się nad planszą – rozmowy, analizy, wcielanie się w postaci itd.
Czymś, co sprawia, że polubiłem tę grę bardziej od Detektywa, jest fakt, że działamy jako grupa (jest to gra kooperacyjna), ale możemy się rozdzielić, by bardziej poszerzyć obszar zdobywania ważnych informacji – czego właśnie brakowało mi w grze od Portalu. Tam wszędzie musieliśmy się poruszać jako grupa, razem pisaliśmy raport itd. – tutaj każdy może pójść w swoją stronę, aby na własną rękę podążać za wybraną poszlaką. W ten sposób działamy bardziej efektywnie – jednak, aby nie było za łatwo, każdą zdobytą informację słyszą wszyscy gracze (co jest logiczne), ale w świecie gry faktyczną wiedzę ma tylko inkwizytor, który daną rzecz odkrył. Reszta inkwizytorów dowiaduje się tego wszystkiego dopiero w momencie, kiedy spotkają się w jednym miejscu i wymienią posiadanymi informacjami. Prosty zabieg, a jakże skuteczny i wpływający na tempo zabawy.
RedImp planuje start kampanii „Inkwizytora” na czwarty kwartał tego roku i już wiem, że na pewno ich wesprę!

I to byłoby na tyle, jeśli chodzi o nasze planszowe doświadczenia na tegorocznym Pyrkonie!) Nie liczy się ilość, tylko jakość, a tej raczej nie zabrakło – zwłaszcza na sam koniec;)

Żałuję, że nie udało mi się zagrać w Nemesis, które było dostępne na stoisku Rebela oraz w U-Boota od Phalanx, ale obie były gęsto oblegane i nie ma się co dziwić;)

A jak nam się podobał sam Pyrkon?
Bardzo! Wciąż jestem pod ogromnym wrażeniem organizacji tak wielkiej imprezy, przygotowaniu wszystkich stoisk przez wystawców, zaaranżowaniu poszczególnych hal i całej otoczki Pyrkonowej: nocnym imprezom, projekcjom filmów, cosplayerom – czyli tak naprawdę tym czym dla wielu właśnie jest Pyrkon. Dla nas to gry planszowe, dla nich – cała otoczka.
Niemniej, pomimo tych wszystkich zachwytów, usłyszałem również sporo głosów krytycznych od znajomych (i ich znajomych) na temat imprezy, gdzie głównym zarzutem było to, że ceny wejściówek sukcesywnie rosną, natomiast sam Pyrkon „stoi w miejscu”, od lat serwując sprawdzoną formułę, z tym samymi atrakcjami i tym samymi gośćmi.
My jeszcze tego nie odczuliśmy – i nie ma się, co dziwić po 2 imprezach;) – ale wyraźnie było widać to na halach, po których przez trzy dni przewijało się zauważalnie mniej uczestników, niż chociażby rok temu… Mimo oficjalnych informacji o liczbie sprzedanych wejściówek, przewyższającej tę z ubiegłego roku.

Powrót z Pyrkonu również był bardzo przyjemny, ponieważ do Wrocławia niemal całym składem zawładnęli uczestnicy tej imprezy, przez co nadal toczyły się dyskusje na wszelkie tematu, o jakich każdy geek mógłby pomarzyć – sam niemal pokłóciłem się z jedną dziewczyną na temat rozwoju Iron Mana na przestrzeni jego wszystkich filmów w MCU – głównie w kontekście End Game 😉

Po tej wyprawie z czystym sumieniem polecam Wam wyjazd i powrót pociągiem – być może nie jest aż tak komfortowo jak samochodem, ale za to o wiele przyjemniej i z przygodami!

Na podsumowanie chciałbym bardzo podziękować wszystkim osobom, z którymi zamieniliśmy kilka słów, Robertowi oraz Ewie ze sklepu GryBezPradu.eu za ugoszczenie podczas Pyrkonu oraz kolegom recenzentom, z którymi miałem przyjemność porozmawiać – za wszelkie uwagi i miłe słowa.
Mam nadzieję, że do zobaczenia w przyszłym roku!;)


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.