Detektyw od Portalu to tytuł, wobec którego nie można przejść obojętnie. Ogrom pracy, który został włożony w przygotowanie rozgrywki, internetowej bazy Antares, a wreszcie wymyślenie całej historii został doceniony na całym świecie. Detektyw znalazł się w gronie nominowanych, jak również zwycięzców wielu prestiżowych nagród świata planszówkowego (np. nominacja do Kennerspiel des Jahres!). Jeśli jakimś cudem jeszcze nie miałeś okazji w niego zagrać, albo chociaż o nim usłyszeć – odsyłam do naszej recenzji TUTAJ. Biorąc pod uwagę tak duży sukces, nic dziwnego że został już wydany pierwszy duży dodatek, zawierający całkowicie nową, 3-scenariuszową kampanię. Masz ochotę odwiedzić Los Angeles lat 80-tych, poczuć zapach spalonych opon muscle car’ów, dogasających w popielniczce Marlboro, czy usłyszeć o wschodzącej gwieździe muzyki POP – Madonnie? A przy okazji rozwiązać sprawę kryminalną? No to jazda!

Nie wszystko, co słuszne, jest legalne…

Jak już wspomniałem – Zbrodnie L.A. to dodatek, więc musimy posiadać podstawową wersję Detektywa. Choć tak naprawdę, gdyby do jego pudełka zapakować kilka znaczników z podstawki, nie musielibyśmy w ogóle jej posiadać. Dostajemy zatem nowe talie spraw, nową planszę główną, nowe portrety śledczych, krótką instrukcję opisującą dodane nowinki i… to wszystko? Czy aby na pewno? Oczywiście, że nie – nasza internetowa baza Antares również dostosowuje się klimatycznie do starych czasów. Pamiętasz, jak wyglądał np. DOS? Niebieskie tło, wiersz poleceń, brak jakiejś sensownej nawigacji 😉 – to właśnie charakteryzuje nowy wygląd naszej bazy danych. Czy to źle? Zdecydowanie nie, do nawigacji można się szybko przyzwyczaić, a jej obsługa nie stanowi jakiegoś wielkiego problemu. Przecież w tamtych latach systemy nie były idealne. 😉

Odnosząc się jeszcze do elementów z pudełka – na facebookowej grupie planszówkowej pojawiły się głosy, jakoby jakość wykonania planszy nie była najlepsza, a talie (o zgrozo!) nie zostały zapakowane w folie, a jedynie 'spięte’ cienką (foliowo-plastikową?) opaską. Kiedy przeczytałem ten post, jedynym słowem, które przyszło mi na myśl było – absurd! Co prawda plansza nie jest tekturowa, jak w podstawce (choć my graliśmy na dedykowanej macie, więc nawet nie zwróciłem na nią uwagi), aczkolwiek jej wykonanie (sztywny papier), według mnie nie pozostawia nic do życzenia. Biorąc pod uwagę fakt, że wyciągamy grę z pudełka 3 razy, spędzamy nad nią ok. 8 godzin (w naszym przypadku), doświadczamy mega klimatycznej rozgrywki NAD STOŁEM, a całość zamyka się w kwocie 60-70zł… to czepianie się grubości planszy jest czepianiem się na siłę.

A jakie nowe mechaniki znajdziemy w Zbrodniach L.A.?

Sercem rozgrywki w dalszym ciągu pozostaje połączenie talii spraw z bazą danych, przy dość niewielkim wykorzystaniu planszy. Nadal oznaczamy na niej upływający czas, miejsce pobytu naszych śledczych, czy w okół niej gromadzimy zdobywane i wydawane żetony. Nowością natomiast jest mechanika obserwacji oraz wykonywanie działań, nie do końca zgodnych z prawem… Jeśli chodzi o ten pierwszy aspekt – w odpowiednich momentach zabawy możemy podjąć decyzję, czy podejmujemy się obserwacji jakiejś postaci. Jeśli się na to zdecydujemy, karta informuje nas, aby po upływie określonej liczby godzin roboczych (omijamy czas nadgodzin) przeczytać konkretny skrypt. Wyobrażasz sobie teraz tajniaka (który oczywiście wcale nie wygląda, jak tajniak…) siedzącego w aucie po drugiej stronie ulicy, zajadającego się frytkami, pączkami i innymi śmieciami, wpatrzonego w podejrzanego i śledzącego każdy jego ruch? Mniej więcej tak to wygląda. 😉 I jak to w życiu bywa, niekiedy obserwacja wniesie coś wartościowego do sprawy, a innym razem… będzie zmarnowanym czasem, którego w Detektywie nigdy nie ma za wiele. Musisz polegać na swojej intuicji. Druga kwestia, o której wspomniałem – podejmowanie działań, które gdy wyjdą na jaw, niekoniecznie przyniosą Ci chwałę. Sekretarka wyszła i chcesz pogrzebać w jej biurku? Stresujące zajęcie… Dosłownie – przyjmujesz żeton stresu. A jak wiemy, stres obniża finalny wynik scenariusza. Musisz być zatem rozważny, szacować ryzyko i podejmować słuszne decyzje. Czasem jednak dla osiągnięcia wyższego dobra trzeba nieco nagiąć reguły…

I tyle z nowości. Tyle, albo aż, dlatego że w kontekście Detektywa wiele zmian nie było potrzebnych, aby utrzymać grę na wysokim poziomie. Wręcz przeciwnie, po ogromnym sukcesie podstawki poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko i każda zmiana, czy nowość w dodatku, przy nieumiejętnym zastosowaniu mogłaby przynieść więcej szkody, niż pożytku. W mojej ocenie wszystkie te elementy nie powodują rewolucji, ale wnoszą lekki powiew świeżości przy zachowaniu dotychczasowej jakości.

Wisienką (czy truskawką, jak kto woli) na torcie jest oczywiście cała historia. Logiczna, czasem przewidywalna, momentami zaskakująca, a przede wszystkim dająca mnóstwo satysfakcji po rozwiązaniu całej kampanii. Każda ze spraw jest świetnie zaprojektowana i nie ma się do czego przyczepić. Autorom udało się uchwycić klimat lat 80-tych, gdzie 'analogiczna’ forma pracy górowała nad technologią dzisiejszych czasów. Na kartach poukrywanych jest wiele smaczków, nawiązujących do wydarzeń z popkultury, na które patrzymy z sentymentem, czy nawet do kampanii z podstawki Detektywa. 😉 Niejednokrotnie pojawiał nam się nostalgiczny uśmiech na twarzy. A jeśli dodać do tego soundtrack z Gliniarza z Beverly Hills, czy (dla bardziej 'dzisiejszych’ odbiorców) Strażników Galaktyki – super klimat murowany. 😉

Czy Zbrodnie L.A. to gra, która nie ma minusów? Jak już mówiłem – do elementów się nie przyczepię. Natomiast zarówno przy podstawce, jak i tutaj przyczepię się do… literówek i błędów. Wiem, że gra ma masę tekstu – i na kartach i w bazie danych. Wiem, że jest to ogrom pracy. Niestety, liczba literówek poraża. Shame on you, Portal! Otrzymaliśmy grę w wersji full wypas, czyli z portretami postaci oraz opisem spraw wydrukowanych, jak na starych maszynach i zauważyliśmy, że np. wstęp do sprawy 3 różni się od tego w internetowej bazie. Przy czym, ten w bazie jest poprawny, ponieważ odnosi się bezpośrednio do informacji, które widnieją na planszy. Szczegóły i drobnostki, aczkolwiek psują lekko obraz.

Pewnie nie zaskoczę Cię, jeśli podsumowując tę recenzję powiem, że podpisuję się pod polecaniem Zbrodni L.A. rękami i nogami. Detektyw tak bardzo wpasował się w nasze gusta, że to piękne żółte pudełko opatrzyliśmy naszym logiem i grę objęliśmy patronatem. Niech to będzie najlepsze potwierdzenie, że jeśli szukasz kooperacyjnych gier z klimatem (a w takie gramy najczęściej) to zdecydowanie będziesz zadowolony z tego tytułu.

Cenę sprawdzisz TUTAJ.

Plusy:

  • nieprzerwanie świetny klimat
  • smaczki z lat 80-tych
  • wciągająca historia
  • portrety postaci mniejsze, niż te w podstawce – zdecydowanie wygodniejsze w obsłudze
  • 3 sprawy (zamiast 5, jak w podstawce) – rozgrywka nadal wciąga, jak diabli, jednak nie jest tak ciężka
  • nowe mechaniki – obserwacji i 'naginania prawa’ – płynnie weszły do rozgrywki
  • stosunek ceny do jakości

Minusy:

  • literówki, literówki i jeszcze raz literówki
  • literówki

Wydawca: Portal
Liczba graczy: 1-5
Wiek: 16+
Czas gry: 120-180 minut na scenariusz. Całość rozegraliśmy w ok. 8h.


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.