Po ostatnich, dość ciężkich i wymagających tytułach, przyszła pora na coś lżejszego, ale równie przyjemnego. Przyjemna gra o zabijaniu… Lubimy zabijanie;)
Nie będzie to jednak typowa gra o eliminowaniu przeciwników, a o unieszczęśliwianiu i w konsekwencji śmierci członków rodziny, którą będziemy się „opiekować” w tej grze (kto wpuszczał Sima do basenu i usuwał drabinkę wyjściową – ręka w górę!;D).
Gloom – gra niefortunnych zdarzeń już od początku pokazuje, z czym będziemy mieli do czynienia. Okładka gry wita nas żałobną czernią i postaciami członków rodzin, narysowanych w stylistyce, którą z miejsca pokochałby Tim Burton. Jeśli widzieliście jakikolwiek film Burtona (z nastawieniem na „Beetlejuice”) lub Rodzinę Adamsów, a dodatkowo pasuje Wam taki mroczny klimat – poczujecie się jak w domu.
I to jest jedna z dwóch wad tej gry – jeśli nie „kupujecie” takiej stylistyki i czarnego humoru, Gloom z miejsca Was zniechęci.
Inną, potencjalną wadą, możne być mocno narracyjny charakter tego tytułu.
Ogólne zasady są bardzo proste – mamy dwie akcje na turę: głównie będzie do zagrywanie kart, ale mamy również pas lub odrzucenie całej ręki i dobranie nowej.
Jednakże musicie wiedzieć, że kwintesencją Glooma jest narracja. Otrzymujemy pod swoją opiekę jedną z czterech rodzin, każda z nich to zbiór bardzo ciekawych indywiduów, ale to MY tworzymy ich historię. Opowiadamy ich dawne dzieje, prezentujemy każdego członka rodziny (krwiożerczy pies, mózg z klatce, plugawy służący, córeczka o morderczych zapędach – do wyboru, do koloru – każdego, pod warunkiem, że będzie to czarny ;), a zagrywając karty będziemy dopowiadać ich dalsze losy. To od nas zależy jakie przykre lub radosne chwile przeżyją.
Dlatego jeśli nie odpowiada Wam taki czarny humor i nie umiecie/nie chcecie dużo mówić i opowiadać historii podczas gry – Gloom nie ma dla Was prawie niczego do zaoferowania.
Wszyscy inni zaś dostaną świetną grę.
Zagrywając karty na członków rodziny (naszej lub przeciwników) będziemy starali się zadbać o to, aby nasza rodzinka była coraz smutniejsza, by przytrafiały się im coraz gorsze rzeczy, tak by popadali w coraz głębszą depresję, a jednocześnie zadbamy o odpowiednio wysokie morale rodziny przeciwników.
Dlaczego tak robimy? Ponieważ tylko postacie będące w depresji możemy… zabić!
Tak, dokładnie – w tej grze, zagrywając karty, będziemy wpędzać w depresję własną rodzinę, a na koniec postawimy im stylowy nagrobek, a każdy martwy członek rodziny da nam na koniec tyle punktów zwycięstwa, ile punktów depresji posiadał w momencie śmierci.
Każda karta, oprócz oznaczenia ile punktów depresji/dobrego humoru otrzyma postać, posiada również krótki opis fabularny (abyśmy mogli sami go rozbudować – ogranicza nas jedynie nasza wyobraźnia) oraz akcję, która zostaje odpalona w momencie zagrania danej karty.
Bardzo ważne jest to, iż z danej akcji korzysta osoba, na czyją postać została zagrana karta, a nie gracz, który zagrał kartę. A że niektóre akcje są naprawdę mocne (lub bardzo hm… wredne), warto się czasami zastanowić nad zagraniem konkretnej karty.
Kolejną istotną rzeczą jest to, iż karty śmierci można zagrać tylko jaką pierwszą akcję w swojej turze (choć są wyjątki od tej reguły), a zabitej postaci nie możemy już w żaden sposób ruszać.
Gra kończy się w momencie, kiedy jeden z graczy zabije wszystkich członków swojej rodziny. Sumujemy punkty depresji z zabitych postaci i wygrywa osoba, która najbardziej zgnębiła swoich podopiecznych 😉
Na koniec słów kilka o wykonaniu.
Tym, co z miejsca rzuca się w oczy po otwarciu pudełka są plastikowe, transparentne karty! Przyznam szczerze, że dla mnie Gloom jest pierwszą grą, w której mam do czynienia z takimi kartami, dlatego po otwarciu pudełka byłem pod sporym wrażeniem. Jednak później, kiedy pograliśmy nimi kilka razy, okazało się, że owszem – robią wrażenie, ale także szybciej widać na nich przetłuszczenia niż przy normalnych kartach. Niektóre też zdążyły się już nieco porysować, dlatego Gloom będzie pierwszą grą, w której zakoszulkuję karty, aby nie ulegały dalszemu zniszczeniu.
Czytelność kart jest w tej grze bardzo istotna, ponieważ zagrywając kartę, kładziemy ją na inne leżące już na danej postaci karty, przykrywając wcześniejsze punkty depresji i morali (liczy się tylko to co, jest widoczne na wierzchu stosu). Więc w przypadku, kiedy karta będzie wyplamiona lub podrapana – czytelność spadnie, pogarszając przy okazji odbiór estetyczny całości.
Poza tym wszystko jest utrzymane w spójnej, tragikomicznej stylistyce, przeważają czerń, biel i odcienie szarości, a pojawiające się gdzieniegdzie plamy innych kolorów, jedynie potęgują klimat. Od samego patrzenia na tę grę można popaść w depresję i poczuć się jak postaci, którymi kierujemy.
Gloom – gra niefortunnych zdarzeń jest bardzo ciekawą pozycją, która dostarczy wiele godzin rozrywki, ale tylko konkretnej grupie odbiorców. Stylistyka, klimat, narracyjny styl gry – to trzeba lubić. Jeśli siądziemy do Glooma jak do zwykłej karcianki – szybko się znudzi. Owszem, mimo prostoty zasad pojawiają się czasem dylematy „moralne”, czy zagrać na przeciwnika kartę poprawiającą nastrój jego postaci, ale jednocześnie dać mu spory bonus wynikający z akcji tej karty, czy lepiej zagrać ją na siebie, odwlekając śmierć własnej postaci? Zagrać kartę, która wpędzi naszego psa Baltazara w głęboką depresję, ale jednocześnie będziemy musieli odrzucić z ręki inne, równie dobre karty?
Jednakże nie oszukujmy się – clou tej gry jest narracja, tworzenie historii i budowanie klimatu. Bez tego, Gloom jest tym samym, czym jest „Spartakus” bez zdrad, negocjacji, wbijania noża w plecy i manipulacji innymi….
Grę do recenzji otrzymaliśmy od wydawnictwa Black Monk – za co bardzo serdecznie dziękujemy. Przy okazji przyszła do nas trumna, do własnoręcznego złożenia – przydatny gadżet, na chowanie smutków i żali;D
(tak, trumna była tekturowa;)
ps.
Wiem, że jest również wersja Gloom Cthulhu (!!!) – Black Monk, uśmiecham się do Was… 😀
1 komentarz
GRY PLANSZOWE W PIGUŁCE #1111 - Board Times - gry planszowe to nasza pasja · 7 kwietnia 2018 o 09:14
[…] Board Games Addiction próbuje nas „zabić” recenzją Gloom. Gra niefortunnych zdarzeń. […]