Bardzo lubię rysować. Rysuję w zasadzie odkąd pamiętam, większość mojego życia były to rysunki klimatycznie związane z mangą i anime, tudzież inne Spidermany, ale nie zmienia to faktu, że rysowanie, szkicowanie i ogólne bazgrolenie po zeszytach towarzyszyło mi od zawsze.


Dlatego tym bardziej dziwię się, że nie jestem aż takim fanem gier z gatunku roll&write, który obecnie szturmem podbija wszystko, co się da…
Chociaż są w tej kwestii wyjątki, o których opowiem Wam w kilku najbliższych recenzjach, zaczynając do gwiazdy dzisiejszego tekstu..

Patchwork Doodle to kolorowa, artystyczna i rysowana wersja popularnej gry 2-osobowej, autorstwa Uwe Rosenberga. „Duży” Patchwork jest jedną z najczęściej polecanych i wymienianych gier dla początkujących graczy oraz dla tych, którzy lubią grać głównie we dwoje, stąd lekkim zaskoczeniem może być fakt, że my z Kasią zagraliśmy w niego stosunkowo późno – jeśli idzie o poznawanie gier planszowych. Oboje go lubimy, nawet teraz często do niego wracamy, ale odkąd zagraliśmy pierwszy raz w Doodle, zwykły Patchwork poszedł w odstawkę (raczej definitywnie, chociaż – kto wie?).

Dlaczego?
Przede wszystkim Doodle jest ładniejszy – głównie dzięki naszej inwencji twórczej, ograniczonej jedynie naszą wyobraźnią oraz narzędziami plastycznymi w zasięgu ręki.
Dodatkowo w Doodle można grać tak naprawdę w nieograniczonym składzie (ogranicza nas jedynie liczba kartek w notesie, na których bazgrolimy).
Ale przede wszystkim Patchwork Doodle pozwala nam się WYŻYĆ ARTYSTYCZNIE na poziomie nieoferowanym do tej pory przez żadną inną grę roll&write, w które mieliśmy okazję zagrać.

Zasady w tej grze są banalnie proste: dostajemy arkusz z notesu, na którym będziemy tworzyć nasze kołderki, jeden losowy startowy skrawek materiału, który musimy nanieść na naszą kołderkę, rozkładamy 8 kart, ustawiamy figurkę „krawca”, który będzie nam wskazywał jaki kształt skrawka będziemy aktualnie rysować, po czym rzucamy kostką, przesuwamy figurkę na wskazaną kartę i rysujemy odpowiedni kształt na naszej kołderce. Następnie ponownie rzucamy kością, przesuwamy figurkę, rysujemy i tak dalej.
Gra składa się z trzech rund, w każdej rundzie rysujemy po 6 skrawków materiału, dążąc do stworzenia jak największego zapełnionego obszaru kwadratu na kołderce.
Do dyspozycji mamy jeszcze narzędzia pozwalające nam ciąć skrawki, zapełniać pojedyncze pola oraz korzystać z sąsiednich kart.
I tyle. Punktujemy po każdej rundzie, a wygrywa gracz, który ma najwięcej punktów na koniec gry…

Tylko, że w Patchworku Doodle, podobnie jak w Kanagawie, punktowanie schodziło u nas na dalszy plan.
Oczywiście, podświadomie dążymy do tego, aby mieć tych punktów jak najwięcej, ale jednak to „doznania artystyczne” oraz chęć stworzenia czegoś pięknego biorą tutaj górę. Niejednokrotnie podczas naszych partii zdarzały się przestoje, ponieważ ktoś (Kasia;p) musiał perfekcyjnie wykonać jakiś wzór na zaznaczanych właśnie kratkach. Ja natomiast kilka(naście) razy przed grą rysowałem długopisem w obszarze kołderki kontury jakiegoś obrazka (np. Luffy’ego z One Piece, czy Scooby Doo dla chrześniaka), które później pokrywały się odpowiednimi kolorami podczas zakreślania tych pól.

Podczas tegorocznych wakacji prowadzę zajęcia dla dzieci, podczas których oczywiście gramy w gry planszowe, i większość uczestników zakochała się z miejsca w Patchworku Doodle, do tego stopnia, że nawet młodsze dzieci tworzą swoje kolorowe kołderki, zupełnie olewając kwestię punktacji (czasami nawet i inne zasady;p), natomiast np. w Bukiet mało kto chce grać…

I własnie w tym tkwi największa magia tego tytułu.
Możliwość stworzenia naprawdę pięknych obrazków podczas „banalnej” gry. To nie wykreślanka w stylu Bukietu, gdzie, niczym w klasycznych zeszytowych łamigłówkach, wykreślamy odpowiednie zestawy kolorowych kwiatków. To również coś lepszego od Kości obfitości, gdzie rysowaliśmy owoce lub SteamRollers z ich torowiskami.
W Patchwork Doodle można stworzyć naprawdę piękne dzieła – wszystko zależy od Waszej inwencji.
A punkty? Na punkty gramy w Brass i Great Western Trail😉
To świetna gra dla całej rodziny, a dzięki kompaktowemu pudełku, można ją bez problemu zabrać z sobą wszędzie.

Grę do recenzji podesłało nam Wydawnictwo Lacerta, za co bardzo serdecznie dziękujemy (i uśmiechamy się o nowy notes, bo właśnie się skończył;p)!


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.