Dawno, dawno temu na rynku pojawiły się Pędzące Żółwie. Prostota zasad, ładne, minimalistyczne wydanie i nowatorski sposób noszenia się na plecach spowodowały, że tytuł ten często gościł na stołach, zarówno dorosłych, jak i dzieci. Celem zabawy było doprowadzenie żółwia o odpowiednim (naszym oczywiście ;)) kolorze, jako pierwszego do mety. Na bazie dużego sukcesu żółwi na rynku pojawiły się Pędzące Jeże. Zastosowanie zbliżonych motywów graficznych i analogiczny tytuł stwarzały na pierwszy rzut oka wrażenie, że wydawca wypuścił klona poprzednika, zmieniając tylko rodzaj zwierzątka. Nic bardziej mylnego – małe kolczaste pupile wprowadzają do rozgrywki punktację, elementy spekulacji, szacowania szans. Jednym słowem – autor urozmaicił, ale i utrudnił rozgrywkę. Dla osób, które przyzwyczaiły się do prostoty żółwi, jeże mogły okazać się skomplikowane, jednak mimo to, także odniosły sukces. Na koniec lutego 2016 do tej pędzącej rodziny dotarł jeszcze jeden gatunek – ślimaki. Na myśl od razu nasuwa się pytanie – na ile będą czerpać ze swojego starszego rodzeństwa? W czym będą podobne? Czy w takim razie warto je mieć? Na te i inne pytania postaram się odpowiedzieć poniżej! 🙂
Co kryje w sobie pomarańczowo-żółte pudełko?
Po otwarciu pudełka (format taki sam, jak w przypadku poprzednich pozycji) w oczy rzuca się oczywiście plansza. Składana, aby zajmować jak najmniej miejsca, a mimo to po rozłożeniu większa od poprzedników. Opadnięte liście i wyrośnięte grzybki w kolorystyce jesiennego lasu będą stanowić tor wyścigowy. Pojawiają się też żetony grzybków – 1-, 3- i 5-punktowe (w Jeżach były to jabłka). Do tego oczywiście talia kart… stop! Nie ma kart! To znaczy są, ale jest ich dosłownie kilka – 5, po jednej dla gracza. Pojawiły się za to kości, których u starszego rodzeństwa nie było, a które określać będą ruch ślimaków. Po rozłożeniu planszy i ustawieniu 5 pionków na starcie możemy zaczynać rozgrywkę.
Do ślizgu… gotowi… start!
Na początku gry każdy ścigający się losuje kartę, na której znajdują się ślimaki w 2 kolorach. W grze bierze udział 5 ślimaków, więc może się zatem okazać, że pojedyncze kolory będą się powtarzać u dwóch osób. Wylosowanych kart nikomu nie pokazujemy (analogicznie, jak w żółwiach po losowaniu koloru swojego żółwia). Na koniec gry ślimaki w naszych kolorach dadzą nam punkty – odpowiednio 5 za 1 miejsce, 2 punkty za drugie i 3 za ostatnie. A co z miejscami pomiędzy drugim i ostatnim? Ano nic – ci zawodnicy nie punktują, pewnie są z drugiego sortu… Punkty zdobywamy także w trakcie gry – po wejściu na liść zajęty przez innego ślimaka spychamy go o jedno pole w dół i zdobywamy 1 punkt. Jeśli zepchnęliśmy 2 zawodników, zdobywamy 2 punkty i tak dalej. Wejście na grzybka skutkuje otrzymaniem punktu od razu, bez możliwości zepchnięcia obecnego już tam innego ślimaka. Gracz, który przemieścił ślimaka na metę, także otrzymuje dodatkowy punkt. Ciekawe w systemie ruchu jest rotacyjne przekazywanie kostek. Pierwszy gracz rzuca wszystkimi 5 kośćmi i decyduje, który pionek przesunie o liczbę oczek na odpowiedniej kostce. Zatrzymuje tę kostkę u siebie i przekazuje 4 kostki dalej. Sytuacja się powtarza do momentu, kiedy zostanie jedna kostka – gracz, u którego wystąpi taka sytuacja zbiera wszystkie kostki i rotacja zaczyna się od początku. Wyjątek stanowi wyrzucenie ślimaka – upoważnia do przesunięcia figurki o 2 pola, sama kostka natomiast nie zostaje u właściciela, tylko przechodzi dalej z pozostałymi. Gra kończy się w momencie wejścia na ostatnie pole przez jednego zawodnika. Weryfikuje się wtedy kolory ślimaków na wylosowanych na początku gry kartach i przyznaje na podstawie tego punkty. Wygrywa oczywiście osoba z największą liczbą punktów-grzybków. Proste zasady? Nasza 4-letnia córka – nadworna testerka gier zrozumiała bardzo szybko i potrafiła wytłumaczyć i zaprezentować te zasady dalej.
W czym Pędzące Ślimaki są lepsze/gorsze od Jeży, czy Żółwi?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie należałoby wziąć wszystkie 3 tytuły, zagrać w nie po kolei i wtedy stwierdzić, który najbardziej przypadł do gustu. W moim odczuciu przy tego typu grach nie można klasyfikować ich pod kątem 'lepsza-gorsza’, dlatego że każda jest inna, mimo że sprawiają wrażenie bardzo zbliżonych. Kiedy pierwszy raz zagrałem w Żółwie pomyślałem – 'zabawna, szybka i łatwa propozycja do zagrania ze wszystkimi, niezależnie od wieku i doświadczenia’. Po pierwszej partii w Jeże moje odczucia były następujące – 'nie jest to kopia żółwi, mimo że na pierwszy rzut oka tak wygląda. Ze względu na mechanikę opartą na spekulacji pozycji danego jeża na koniec gry vs. rodzaju kart, jaki posiadam na ręce, konieczności liczenia i przewidywania punktacji nie sprawdzi się u najmłodszych’. Po rozegraniu Ślimaków, gdzie w pierwszej partii od razu uczestniczyła nasza córka pomyślałem – 'żółwie były bardzo fajne. Jeże też mi się podobały. Ślimaki natomiast stanowią niejako hybrydę tych dwóch gier, wyciągając z nich to, co najlepsze. Z Żółwi – element niewiadomej w postaci losowanych kart, połączonej z poczuciem faktycznego wyścigu, z Jeży – zdobywanie punktów nie tylko na koniec, ale także w trakcie gry’. Podsumowując – nie zdarza się to rzadko, ale Egmontowi udało się wypuścić trzecią grę z serii, która na pewno odniesie sukces i jednocześnie nie jest kopią poprzednich. Jestem pod wrażeniem. 🙂
Podsumowując…
Pędzące Ślimaki to tytuł skierowany zarówno do osób, które miały do czynienia z poprzednimi grami o pędzących zwierzakach, jak i tych zupełnie świeżych. Ponadto szybkość rozgrywki i proste zasady czynią z gry autorstwa Reinera Knizi dobry tytuł imprezowy, albo jako filler pomiędzy cięższymi tytułami. Tak na prawdę jedyną rzeczą, której zabrakło mi także w Jeżach jest zbyt duży minimalizm w podejściu do grafiki na figurkach. W żółwiach płaskie pionki miały jeszcze na sobie spiralkę (symbolizującą skorupkę) i oczka w czarnym kolorze. Natomiast Jeże, jak i Ślimaki oddają do zabawy figurki w kilku kolorach, bez dodatkowych akcentów graficznych. Dla mnie powoduje to poczucie, jak by czegoś brakowało. Na szczęście, nie ma to żadnego wpływu na samą przyjemność płynącą z rozgrywki.
Jeśli szukasz gry, która sprawdzi się zarówno w grze z dziećmi, jak i na imprezach – WARTO
Jeśli podobały Ci się Pędzące Żółwie, albo/i Jeże i zastanawiasz się, czy Ślimaki wniosą coś nowego do serii – WARTO
Jeśli oczekujesz lekkiej rozgrywki, która mimo to zmusza trochę do myślenia – WARTO
0 komentarzy