Lato w pełni, wakacje, gracze wyjeżdżają na urlopy (tzn. tak słyszałem, bo ja to w turystyce „robię”) i coraz częściej pojawiają się pytania o gry, które można zabrać z sobą na wyjazd.
Taka gra musi spełniać kilka warunków i zazwyczaj są to:
– małe gabaryty, aby można było ją zapakować do plecaka lub nawet kieszeni,
– możliwość gry we dwie, czasami w więcej osób,
– powinna sprawiać tyle frajdy, co duży tytuł.
I wiecie co? Ja znam taką grę:)
„Multiuniversum” to gra, którą stworzył Manuela Correia, a w Polsce wydana została przez Board&Dice. Jeśli kojarzycie to wydawnictwo to wiecie, czego możecie się spodziewać… 🙂
Wcielacie się w grupkę genialnych naukowców, którzy podczas swoich eksperymentów „niechcący” (jak to mawia moja żona;) otworzyli portale do innych wymiarów!
Wow! Czy nie jest to coś, o czym marzy niemal każdy z nas?
Inne światy, inne wymiary, nowe doświadczenia, badania, kolejne eksperymenty, podróże w czasie i przestrzeni – mokry sen każdego naukowca (i nie tylko)!
Zapomnieliście tylko o jednym – nowe, niezbadane światy to także nowe, nieznane zagrożenia.
I kiedy tak radośnie świętowaliście Wasze nowe odkrycie, coś pojawiło się przy portalu. Najpierw nieśmiało, z dystansem, ale z każdą chwilą coraz odważniej… aż przelazło przez otwartą bramę, a Wy w końcu zrozumieliście jak wielki błąd popełniliście… Niechcący…
Teraz na Waszych barkach spoczywa los ludzkości, musicie wypić piwo, którego sami naważyliście – to jest wyścig, o to, czy uda Wam się pozamykać wszystkie aktywne bramy, nim potwory przelezą do naszego wymiaru i urządzą sobie tutaj piknik.
Brzmi jak wstęp do gry przygodowej?
No to muszę Was rozczarować – Multiuniversum to gra karciana, w której będziemy wykonywać akcje z posiadanych kart, tak, aby przemieszczać się pomiędzy 5 modułami Zderzacza Hadronów, dokonywać badań, opracowywać narzędzia i korzystać ze specjalnych właściwości każdego z modułów, by finalnie pozamykać otwarte portale. Każdy z zamkniętych światów wart jest odpowiednią liczbę punktów, a na końcu wygrywa gracz, posiadający tych punktów najwięcej.
Nie jest to więc gra przygodowa, a wyścig, o tytuł najlepszego naukowca.
W swojej turze możemy wykonać do trzech akcji:
– przeprowadzić badania (dobrać 2 karty),
– przemieścić się na inny, wybrany moduł,
– uruchomić akcję danego modułu,
– zbudować narzędzia potrzebne do zamknięcia portalu,
– zamknąć wybrany portal.
Można również spasować lub odrzucić kartę, aby wymienić ją na inną.
I tyle.
Zasady są bardzo proste przez co rozgrywka szybko stałaby się monotonna, gdyby nie ciekawy twist, a mianowicie dopasowanie akcji z karty akcji do modułu, na którym się aktualnie znajdujemy.
Jak wspomniałem wcześniej modułów mamy 5, a każdy z nich jest w innym kolorze. Na każdej karcie akcji mamy do wyboru te same opcje, ale przypisane do różnych kolorów modułów.
I tutaj zaczyna się cała zabawa.
Potrzebujemy dobrać karty, ale stoimy na białym module, a ta akcja jest możliwa tylko na niebieskim! Musimy skorzystać z innej karty, aby najpierw przenieść się na pożądany moduł i tam dokonać badań.
Mamy zbudowane wszystkie narzędzia potrzebne do zamknięcia portalu – cudownie! Tylko, że ten portal jest przy innym module! Trzeba pokombinować – moduł obok pozwala nam na przemieszczenie otwartych portali pomiędzy modułami (w ten sposób również możemy zabrać sprzed nosa innemu graczowi portal, który mógłby zaraz zamknąć).
Żonglowanie kartami akcji, dopasowanie do modułów, pasowanie w odpowiednim momencie – to klucz do sukcesu w tej grze.
Wiele osób narzekałoby tutaj na losowość, gdyby nie jedna z akcji, nazwana przez nas recyklingiem. Pozwala ona na wybranie DOWOLNEJ karty ze stosu kart odrzuconych i wzięcie jej na rękę, dzięki czemu nigdy nie będziemy w sytuacji bez wyjścia. Niektórzy uważają, że jest ona zbyt OP, ale ja sądzę, że właśnie dzięki niej nigdy nie odczujemy frustracji i poczucia związanych rąk. Zawsze możemy skorzystać z tej opcji (o ile oczywiście jesteśmy na module w odpowiednim kolorze) i podnieść kartę, która jest nam w tym momencie najbardziej potrzebna (zazwyczaj jest to karta pozwalająca na zamknięcie portalu w wybranym kolorze;).
Nie dajcie się zwieść pozorom – mimo iż jest to „mała gra” to daje szerokie pole do kombinowania i zmusza do główkowania, zwłaszcza, że rywale często krzyżują nasze plany (nie zawsze świadomie).
Przy okazji recenzji podstawowej gry muszę wspomnieć o jedynym dodatku, który się do niej pojawił, a mianowicie „Projekt Cthulhu”. Wszyscy fani Lovecrafta zastrzygli uszami, przeciwnicy przestali czytać 😉
Tak, Multiuniversum posiada dodatek, który pozwala nam stanąć w szranki z Wielkimi Przedwiecznymi, co oczywiście wiąże się z utratą poczytalności. Każde zamknięcie portalu do wymiaru, w którym żyje Przedwieczny wiąże się ze stopniowym wzrostem szaleństwa. Jest ono tym wyższe, im mocniej punktowany świat zamknęliśmy.
Jednakże nie wiemy, jak wysoki jest nasz obłęd, do momentu aż wyczerpie się pula kart szaleństwa (określona dla każdej liczby graczy). Wtedy wszyscy badacze, odkrywają swoje karty i sprawdzamy, kto oszalał najbardziej. Taki osobnik musi odrzucić kartę z ostatnim zamkniętym portalem, a pulę kart szaleństwa układamy na nowo.
Aby nie było za trudno, w każdej chwili możemy przenieść się do szpitalu w Arkham, który pozbawia nas częściowo kart szaleństwa, ale aby tego dokonać zazwyczaj musimy stracić turę… co bywa zgubne w grach „wyścigowych”.
Dodatek nie jest obowiązkowy, bez niego również można się dobrze bawić, ale warto w niego zainwestować chociażby dla przepięknych nowych kart światów oraz nutki niepewności jaką wprowadzają karty szaleństwa.
Na koniec kilka słów o wykonaniu.
Gra w całości składa się z kart i jest ich kilka rodzajów:
– moduły Zderzacza Hadronów
– karty laboratorium każdego z graczy
– karty akcji
– karty innych światów
– karty szaleństwa (z dodatku).
Wszystkie one są dobrej jakości, nie niszczą się, a dodatkowo karty akcji są bardzo czytelne (jak już zna się ikonografię w grze). Na specjalną uwagę zasługują karty światów, które są po prostu przepiękne. Każda z nich to małe dzieło sztuki, które chętnie (w większym formacie) powiesiłbym sobie nad łóżkiem. Każdy wymiar wygląda inaczej, niektóre są radosne, inne niepokojące, często można w nich odnaleźć nawiązania do popkultury i innych gier – bardzo miło się do ogląda. Do tego stopnia, że często po skończonej partii układam wokół swojego laboratorium portale, które zamknąłem i tworzę z tego jakąś historię dotyczącą podróży mojego naukowca Billy’ego 😉
Gra się bardzo dobrze skaluje, ale trzeba mieć na uwadze, iż wrażenia z rozgrywki zmieniają się wraz z liczbą graczy. Grając solo walczymy z uciekającym czasem i wrednym autonomicznym naukowcem, który potrafi napsuć sporo krwi (bardzo fajnie się gra solo w ten tytuł!), we 2 osoby gramy na zasadzie „każdy sobie”, nie zwracając zbytnio uwagi na to, co robi drugi gracz – ścigamy się o to, kto pierwszy wyczerpie drugi stos portali. Dopiero przy większej liczbie graczy pojawia się interakcja pomiędzy nimi, często wchodzi się sobie w drogę, przeszkadza (czasami nieświadomie) i jest jeszcze więcej główkowania.
A do tego partia trwa 30-60 minut (w zależności od liczby graczy).
Mnie Multiuniversum podchodzi w każdym składzie, często gramy z Callo, bardzo często również biorę ją do pracy, aby pograć solo – jest to bardzo dobry tytuł na każdą okazję.
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to brak karty pomocy, wyjaśniającej znaczenie ikon na kartach i modułach, ale wszystko to znajdziecie w instrukcji i po 2-3 partiach stają się one jasne.
Również kolorystyka na kartach modułów mogłaby być nieco mocniejsza, ponieważ przy sztucznym świetle czasami można się pomylić, czy stoimy na białym, niebieskim, czy zielonym module.
Podsumowując:
Mówisz Board&Dice, myślisz „kolejna gra w małym pudełku, ale z ciekawym twistem” – i tak jest również w przypadku Multiuniversum.
Jest to idealny tytuł na letnie wyjazdy, zarówno do grania solo, we dwoje, jak i w większym gronie, bo choć możemy ją bez problemu schować do kieszeni, to mamy wrażenie grania w większy tytuł.
Polecam… i chyba zaraz zagram sobie znowu solo – a co!
Grę do recenzji otrzymaliśmy od wydawnictwa Board&Dice, za co bardzo serdecznie dziękujemy!
Jeśli chcielibyście kupić tę grę przed wakacyjnym wyjazdem zajrzyjcie TUTAJ
3 komentarze
Mateusz · 26 lipca 2018 o 07:26
Wpadłem już wcześniej kilkukrotnie na tę grę, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w nią grać. Muszę spróbować 😉
Stark · 26 lipca 2018 o 08:17
Warto dać jej szansę, bo to naprawdę ciekawy tytuł;) możesz go zabrać wszędzie i zagrać w niemal każdym towarzystwie (bo jest też niezależny językowo) i w każdym miejscu:)
Jan · 26 lipca 2018 o 13:26
Gierka akurat na wyjazdy, nawet podczas podróży można sobie z powodzeniem pograć. Cóż, chyba trzeba będzie ją już zamówić 🙂