Jestem „góralem” – chociaż wiele osób (w tym ja) mówi, że nasze góry to tylko pagórki, ale jednak… Nad morze mam daleko i dlatego jest dla mnie taką atrakcją. Tyle, że ostatni raz nad morzem byłem jakieś 15 lat temu.. 2-dniowego służbowego wyjazdu do Gdyni nie liczę jako „wyjazd nad morze” 😛
Dlatego kiedy Łukasz zaproponował mi partię w prototyp swojej gry, to chętnie z nim zagrałem – chociaż pora była późna (lub wczesna – zależy jak na to patrzeć;p), sam byłem po wielu… partiach w inne gry, które ogrywaliśmy na Stark Expo.. Mimo tych wszystkich przeciwności losu udało mi się pokonać autora, głównie dlatego, że zasady gry są bardzo proste i intuicyjne.

Niestety od tamtej pory minęło sporo czasu, zanim dane mi było zagrać w tę grę po raz kolejny, ale i tak miałem z nią styczność niemalże na każdym kroku (jak i zresztą inni gracze korzystający z internetu), dlatego kiedy Łukasz podesłał mi w końcu prototyp do ogrania przed recenzją, poczułem się jakbym zdjął grę z półki i bez czytania instrukcji zagrałem pierwszą partię 2-osobową… Po której jakoś tam emocje opadły. Potem jednak zagraliśmy w większym składzie i było o wiele lepiej!

Czym jest Plażing – parawany w dłoń zapewne wiecie, ale dla porządku przypomnę – to gra łącząca w sobie mechaniki kontroli terenów oraz zbierania zestawów, dla 2-4 graczy, której autorem jest Łukasz Makuch. Gra jutro startuje na kampanii crowdfoundingowej – wspieram.to i trzymam mocno kciuki za jej ufundowanie, ponieważ to kawał porządnej, soczystej gry.
Choć pierwsze wrażenia mogą być zgoła inne.
Jak już wspomniałem, grę cechują proste zasady (przynajmniej te ogólne) oraz charakterystyczny styl graficzny, który nie każdemu może przypaść do gustu. Mnie przypadł tak średnio. W przeciwieństwie do starannie przemyślanych i dopracowanych mechanizmów, rządzących tą grą.
Zabieranie i kontrola najlepszego miejsca na plaży, za pomocą naszych parawanów i gratów oraz zbieranie wszelkich drobiazgów, typu bursztynki, kamyczki oraz muszelki – od razu kojarzy się z polskim plażowaniem 😉

Jak się mają do tego zasady? Bardzo intuicyjnie – w swojej turze albo ustawiamy parawan, kocyk lub graty na dowolnym obszarze plaży, albo zbieramy drobiazgi (muszelki itd.) z zajętych przez nas obszarów.
Tyle. Do tego dochodzą takie niuanse, jak strategiczne miejsca (np. przy budce z lodami), za które dostajemy lub tracimy punkty (kto chciałby mieć swoje królestwo koło śmierdzących toi-toi?!), rozkładanie parawanów względem wiejącego wiatru, czy zdarzenia losowe, jak np. atak dzików czy plażowicze słuchający głośno Sławomira. Na te niuanse trzeba zwracać uwagę szczególnie podczas pierwszej partii, bo łatwo coś przeoczyć, ale później i one robią się intuicyjne.

Warto zaznaczyć, że Plażing – parawany w dłoń, jest grą, która dopasowuje się do graczy. Co to oznacza? Jeśli przysiądzie do niej grupa osób, które chcą sobie w nią pograć „na luzie” to dostaną gierkę porównywalną do Azula, czy innej Sagrady. Jeśli zaś przy stole pojawią się tacy, jak ja – złośliwi, lubiący negatywną interakcję – wtedy Plażing może śmiało konkurować z Chaosem w Starym Świecie o miany „gry niszczącej małżeństwa i przyjaźnie”. Serio! Wiecie, że wystarczy tylko 1 kocyk i 1 grat, aby przejąć komuś pole? No właśnie Kasia też nie wiedziała… 😀
Dodatkowo nie mamy w niej niemal żadnej losowości (poza wydarzeniami – które są rozszerzeniem i można je wprowadzić według własnego uznania) i wszystko można sobie dokładnie zaplanować – zupełnie, jak w Panu Lodowego Ogrodu 😉

I tutaj dochodzimy do największej i w zasadzie jedynej bolączki (moim zdaniem) tej gry – słabo się skaluje. Oczywiście, można spokojnie zagrać we 2 osoby i pobawić się w zbieractwo, ale jak wspomniałem będzie to raczej gra „na spokojnie”, z niewielką interakcją między graczami. Natomiast już przy trzech graczach wychodzi prawdziwe mięsko tego tytułu. Chcąc – nie chcąc, w pewnym momencie ktoś komuś coś podbierze… I wtedy się zaczyna:)
Wiem od Łukasza, że opracował inny wariant gry 2-osobowej, ale niestety, nie zdążyłem go już ograć, bo musiałem przekazać prototyp dalej, dlatego, być może, wkrótce okaże się, że Plażing – parawany w dłoń jest grą bezbłędną.

Czy czuję w niej klimat? Niekoniecznie. Bardziej traktuję ją jako grę logiczną opierającą się o kontrolę terenu i zbieractwo, niż grę z klimatem. Co nie zmienia faktu, że bawiłem się przy niej świetnie, zwłaszcza w ekipie, która lubiła sobie wbijać nóż w plecy i rywalizować o każdy skrawek plaży.
Gratuluję Łukaszowi świetnego pomysłu na grę i trzymam kciuki za ufundowanie!


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.