Uwe Rosenberg – człowiek, którego w planszówkowym świecie przedstawiać nie trzeba. Na moim kolekcjonerskim podwórku znany był do tej pory przede wszystkim z dwóch, z goła odmiennych gier – Agricoli, którą od wielu lat chciałem mieć (eurosuchar w najczystszej postaci), a od niedawna w końcu wszedłem jej w posiadanie oraz Patchworku (prosta gra dla dwóch osób, traktująca o szyciu kołderki i zdobywaniu guzików), którego poznaliśmy ok. rok temu. Agricolę chcieliśmy kupić zaraz po uzależnieniu się od gier, czyli jakieś 5 lat temu i byłaby to nasza druga gra, zaraz po Osadnikach z Catanu. Splot wydarzeń chciał, że zaczęliśmy zaopatrywać się w inne tytuły, a Agricola czekała gdzieś na drugim planie w kategorii must have, ale kiedyś. To kiedyś nadeszło na początku tego roku, powodując jedno z największych rozczarowań ostatniego czasu. Jednym słowem – nie podeszła nam. A przynajmniej mi. Dlaczego? – o tym trochę niżej. 😉 Patchwork z kolei przy pierwszym kontakcie nas nie przekonał. Są jakieś plansze, jest zabawa a’la tetris, ale w sumie to bez polotu. Kolejne spotkanie z tytułem zaowocowało zakupieniem go i zagraniem na spokojnie w domu – polubiliśmy go bardzo, dzięki czemu wszedł do naszego kanonu jednej z ulubionych gier 2-osobowych. Po Agricoli na rynku gier planszowych pojawiła się Kawerna, zbierająca dobre opinie i uchodząca za ulepszoną Agricolę – nie przekonało nas to jednak do wejścia w jej posiadanie. Następnie, za pośrednictwem portalu wspieram.to wydawnictwo Games Factory Publishing podjęło się wydania Pól Arle. Zachęcony pozytywnymi opiniami oraz dzięki uprzejmości wydawnictwa GFP przygarnąłem jeden egzemplarz do siebie, aby porównać go do poczciwej Agricoli. Dlatego dzisiaj będzie mniej recenzji samej w sobie, a więcej porównania elementów, które mi nie do końca pasowały w Agricoli, z rozwiązaniami zastosowanymi w Polach Arle. A zatem – zapraszam! 🙂
Pudełko i skrót zasad
Wszystkich zainteresowanych większą ilością zdjęć odsyłam od razu do mojego unboxingu Pól Arle. Natomiast przechodząc do konkretu – zestaw robi wrażenie. Ogromne, ponad 2-kilogramowe pudełko skrywa w sobie dużą ilość dobrze wykonanych elementów. Wszystkie żetony, plansza wykonane są z grubej tektury, a znaczniki członków rodziny, dysków narzędzi, czy figurek zwierząt z drewna. Jednak w całym tym bogactwie brakuje mi wypraski. Wiem, że przy tak dużej liczbie elementów byłoby to trudne, ale raczej nie niemożliwe. Podobnie rzecz ma się w Agricoli.
Przechodząc jednak do samej rozgrywki. Gra opiera się, jak zdecydowana większość gier typu euro na mechanice worker placement. Czyli w każdej turze gracze naprzemiennie wysyłają swoich robotników do wykonywania odpowiednich akcji, przynoszących różnego rodzaju korzyści, co na koniec gry ma się przełożyć na jak największa liczbę punktów. W Polach Arle tury zobrazowane są poprzez sezony letnie i zimowe. W każdym sezonie gracze mogą korzystać z określonego zestawu akcji i otrzymują w tym celu do dyspozycji 4 żetony robotników. Kiedy już wszystkie akcje zostaną wykorzystane – nadchodzi koniec sezonu i czas na inwentaryzację. Po sezonie letnim zwierzęta dają pożywienie, na polach żniwa w pełni, a w lasach wycinka drzew. Należy także wykarmić swoją rodzinę, oraz przygotować torf na opał w zimę. Po sezonie zimowym natomiast owieczki oddają wełnę, zwierzęta w zabudowaniach się rozmnażają, a całą wesołą gromadkę trzeba jeszcze oczywiście wykarmić. Gra toczy się przez dziewięć naprzemiennych sezonów, po których podlicza się zdobyte punkty i wygrywa oczywiście osoba z ich większą ilością. Tak w dużym skrócie wygląda rozgrywka, a jej przebieg zależy od podejmowanych decyzji, wykonywaniu odpowiednich akcji i planowaniu na kilka ruchów do przodu. Rozgrywka trwa ok. godzinę na gracza, jednak w przypadku pierwszych partii należy zarezerwować sobie znacznie więcej czasu (nasza pierwsza partia 2-osobowa trwała spokojnie ponad 3h, głównie ze względu na mnogość opcji do wyboru i zaglądanie do instrukcji, żeby doczytać o szczegółach podejmowanych akcji). Od razu nadmienię, że instrukcja podczas pierwszych partii będzie niezbędna, aczkolwiek po opanowaniu już wszystkich możliwych akcji wystarczy dwustronicowy skrót zasad dla każdego z graczy. Przejdę zatem do porównań… 🙂
Żetony surowców
Każdy planszówkowicz, prędzej czy później przechodzi etap pt. „im więcej elementów w grze, tym lepiej”. Jeśli jesteś właśnie na tym etapie – śmiało kupuj Agricolę. Liczba znaczników, żetonów, kart, czy nawet plansz jest ogromna. Pamiętam, że pierwsze przygotowanie gry zajęło nam dobre pół godziny, żeby wszystko leżało tak, jak trzeba. Mamy nawet zakupiony organizer ze sklepu budowlanego, który mieści wszystkie znaczniki. Z jednej strony tak duża liczba elementów cieszy. Z drugiej, na dłuższą metę męczy. W Polach Arle liczbę posiadanych dóbr zaznacza się pojedynczymi (bądź podwójnymi w przypadku pożywienia) znacznikami na pasku dóbr, zlokalizowanym na planszy włości. Manewrowanie tymi znacznikami podczas planowania i wykonywania akcji jest wygodne, a jednocześnie znacznie skraca czas składania/rozkładania gry. Dla mnie, plus dla Pól Arle.
Liczba akcji do wykonania
Agricola polega na rozegraniu kilkunastu tur, w których liczba akcji możliwych do wykonania zależy od liczby posiadanych członków rodziny. Jako, że zaczyna się od dwóch – nie ma zbyt wielkiego pola do manewru. Natomiast po ich wykorzystaniu następuje faza, w której gracze muszą wykarmić rodzinę i ogrzać domostwo. Dlatego też ogrom mojego zaangażowania był zawsze pochłaniany przez ciągłe zdobywanie pożywienia. Kiedy już próbowałem planować kilka ruchów do przodu, wciąż blokowała mnie świadomość, że znowu muszę wykonać jakich ruch, który zaopiekuje mi temat pożywienia dla rodziny. W Polach Arle temat wyżywienia nie jest dla mnie tak uciążliwy. Po pierwsze – w każdej fazie inwentaryzacji jest to ta sama, niezmienna ilość; po drugie zdobycie pożywienia nie jest trudne i często można je powiązać z innymi czynnościami. Jednym słowem – w końcu miałem poczucie, że mogę skoncentrować się na innych czynnościach, niż wieczne pozyskiwanie jedzenia. Plus dla Pól Arle.
Karty
Karty małych usprawnień, karty dużych usprawnień, karty pomocników, karty akcji… w pierwszym wydaniu Agricoli, który posiadam jest ich 360. Do każdej rozgrywki wykorzystywanych jest dosłownie kilka, dzięki czemu z jednej strony pojawia się pewien element losowości, z drugiej jednak trzeba rozegrać ogromną ilość partii, żeby wszystkie karty pojawiły się w końcu na stole. W najnowszym wydaniu Lacerty pojawia się już zdecydowanie mniej kart (96), jednak nadal czuję ich przesyt. W Polach Arle kart nie ma, natomiast pojawiają się kafle budynków, które spełniają podobną rolę, a więc dają graczowi stały, bądź doraźny efekt w postaci jakiegoś bonusu. Liczba kafli budynków w każdej grze jest taka sama – te najdroższe i najlepiej punktowane nie zmieniają się, za to pozostałych jest więcej, niż pól, co wprowadza element losowości. Dostępne budynki znajdują się na planszy wyboru akcji, a nie na jakiejś innej części planszy leżącej gdzieś z boku, co jest zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem – przynajmniej dla mnie. Plus dla Pól Arle.
Liczba plansz
Wspomniałem już wcześniej o planszach. W Agricoli mamy do czynienia z planszą akcji, składającą się z kilku części, planszą zasobów, planszą kart usprawnień, planszami włości… W sumie, w grze występuje 9 dwustronnych plansz. A jeśli dołożymy jeszcze dodatek – Torfowisko… jest ich jeszcze więcej. W Polach Arle przypadają dwie plansze na gracza (włości + stodoła), plansza zasobów i plansza akcji. W sumie – 6. Nadal nie jest to mała liczba, aczkolwiek wyeliminowanie kart i przeorganizowanie akcji powoduje, że miałem poczucie efektywniejszego uporządkowania pola gry. Nie musiałem zastanawiać się, gdzie szukać pola z akcją, którą chcę rozegrać, ponieważ wszystkie znajdują się w jednym miejscu. A jeśli mam pobrać jakieś dobro – zostaję odesłany do drugiej planszy, która także jest bardzo dobrze zorganizowana. Punkt dla Pól Arle.
Cele podróży
Nowy element, którego w Agricoli nie było. Gracze otrzymują do dyspozycji żetony celów podróży, które mogą załadować na swoje pojazdy. Na każdym kafelku przedstawione jest, jakie dobra gracz może wymienić na pożywienie (jest to jedyny produkt, który można uzyskać w ten sposób). Kiedy już skutecznie zakończy się handel, kafelek ląduje rewersem do góry na torze podróży, zlokalizowanym na torze włości. Odpowiednia długość skonstruowanej w ten sposób drogi przekłada się na liczbę zdobytych na koniec gry punktów.
Kiedy już jestem przy celach podróży – kilka słów na temat samych pojazdów i handlu. Wspomniałem już wcześniej, że jednym z elementów, który mnie mierził w Agricoli była ciągła pogoń za pożywieniem i marnowanie przez to akcji. Mogło to wynikać z mojej nieumiejętnej gry albo nie do końca sprawnego mechanizmu. Wspomniałem przed chwilą, że pożywienie w Polach Arle można uzyskać m.in. przez handel, a więc zapakowanie kafla na wóz. Najważniejsze w tym całym procesie jest fakt, że nie wymaga to poświęcania akcji. W każdym momencie swojej tury gracz może zapakować towary na wozy, które na koniec sezonu (podczas inwentaryzacji) zostają wyładowane i przynoszą korzyść. Analogicznie jest z zapakowanymi do handlu surowcami, skórami, płótnem etc. Jedynie Barka stanowi podręczny targ, w którym gracz może sprzedawać torf, aby uzyskać inne dobra – ile razy i w jakiej ilości chce, w każdej turze. Powyższe w połączeniu z większą liczbą akcji od samego początku zdejmuje z gracza presję na 2 (słownie: DWA) dobre ruchy przez x tur, jak to miało miejsce w Agricoli, co przekłada się na większą swobodę w działaniu. Plus dla Pól Arle.
Klimat
Ostatnią rzecz, na którą zwrócę uwagę jest klimat. Wszyscy wiedzą, że jest on sprawą drugorzędną w grach typu euro. Zazwyczaj cała uwaga graczy skupiona jest na wykonywaniu ruchów, które przyniosą największą liczbę punktów, niezależnie czy do osiągnięcia tego celu niezbędne będzie hodowanie zwierząt, wysyłanie kosmonautów na marsa, czy jakakolwiek inna czynność. W Agricoli klimat jest wyczuwalny ze względu na budowanie zagród dla zwierząt, rozbudowywanie chaty czy powiększanie rodziny. W Polach Arle, po zagłębieniu się w szczegóły jest on wyczuwalny jeszcze mocniej. Tło fabularne zabiera gracza do Fryzji wschodniej, wioski Arle, która w czasach świetności stanowiła kolebkę handlu. Jednym z dowodów zamożności wioski był okazały kościół parafialny (jak na okładce), który jest jednym z najwyżej punktowanych budynków. Jednym z celów podróży jest Beemor, czyli miejsce gdzie Uwe Rosenberg spędził swoje dzieciństwo. Ponadto na niektórych kaflach pola pojawiają się kręgi w zbożu, a na jednym z kafelków podróży widać cień przelatującego smoka. Niby niewiele, a jednak dodaje to pewnego smaczku do gry. W kategorii klimatu obie gry zachowują zbliżony poziom, ze wskazaniem na Pola Arle ze względu na widoczny ładunek emocjonalny ze strony autora.
Podsumowując…
Nietrudno wywnioskować z powyższych porównań, że Pola Arle przypadły mi bardziej do gustu, niż Agricola. Osobiście odnoszę wrażenie po ograniu Pól, że o ile Agricola była bardzo dobrym „prototypem” euro-sucharów od Uwe, o tyle Pola Arle są jej zoptymalizowaną, usprawnioną i łatwiejszą do przyjęcia wersją. Mimo, iż liczba możliwych do wykonania akcji nadal jest bardzo duża i próg wejścia pozostaje wysoki, to gdybym miał do wyboru tylko te dwie gry – bez wątpienia wybrałbym najnowszy tytuł od GFP. Mimo, iż mojej Żonie żaden z tych tytułów nie przypadł do gustu – pozostaje tryb solo, w którym zasady są identyczne do tych z wersji dwuosobowej (z wyłączeniem akcji specjalnej, która w grze dwuosobowej pozwala na zagranie jednej akcji z drugiego sezonu, co skutkuje oddaniem znacznika pierwszego gracza drugiej osobie. W trybie solo nie ma możliwości zagrania takiej akcji). Podsumowując, jeśli ktoś zastanawia się, którą grę kupić – dla mnie wybór jest prosty – zdecydowanie Pola Arle. 🙂
Plusy:
- klimatyczna oprawa graficzna
- mnogość działań do wykonania
- płynna rozgrywka (po rozegraniu kilku partii i ogarnięciu możliwości akcji do wykonania)
- dobrze napisana instrukcja
- karty pomocy
- smaczki fabularne
Minusy:
- wysoki próg wejścia
- downtime (głównie podczas pierwszych partii)
Jeśli szukasz dobrej gry typu euro – WARTO
Jeśli zależy Ci na pełnym trybie solo, bez modyfikacji zasad – WARTO
Jeśli Agricola nie przypadła Ci do gustu, ale chcesz dać szansę tego typu grom – WARTO
Wydawca: Games Factory Publishing
Liczba graczy: 1-2
Wiek: 13+
Czas: 1h/gracza
3 komentarze
rzepcio · 14 lipca 2016 o 20:16
To jest problem z grami Uwe, są strasznie ciężkie. Ja bym pograł, mimo, że zwykle kończy się to bólem głowy, ale żona nie bardzo. Z jego gier to chyba tylko Ora et Labora była lżejsza 😛
owiessek · 15 lipca 2016 o 11:24
Patchwork też jest lekki 😀
A jak chcesz grać solo, to Pola też dają radę. Ja pierwszą partię tak właśnie grałem, a że zasady się praktycznie w ogóle nie zmieniają, to później łatwiej nam było z Żoną usiąść do tego tytułu. Jak już jedna osoba znała znaczenie tych wszystkich akcji to poszło sprawniej. 🙂
Świąteczny poradnik prezentowy na ostatnią chwilę! – Board Games Addiction – recenzje, zdjęcia, nowości, luźne gadki – o grach planszowych! · 21 grudnia 2016 o 11:14
[…] Arle od Games Factory Publishing (recenzja TUTAJ). Po wielkim rozczarowaniu Agricolą z ciekawością i nieufnością patrzyłem na 2-osobową […]