Był taki okres w historii polskiej siatkówki, kiedy mówiło się, że „to my tworzymy w niej grupę śmierci”. Od jakiegoś czasu nasza reprezentacja jest w lekkim dołku (zamieniła się miejscami z reprezentacją w piłce kopanej?), ale wszyscy trzymamy kciuki i głęboko wierzymy w triumfalny powrót naszych siatkarzy do światowej czołówki.
Jeśli jednak jesteście kibicami i macie już dość czekania, możecie wziąć sprawy w swoje ręce, objąć stanowisko trenera i stawić czoła przeciwnikowi (i dużej dozie losowości) w grze „Siatka”, autorstwa Stefana Kołeckiego.
Jest to dwuosobowa gra, w której – o czym wspomniałem powyżej – jako trener drużyny siatkarskiej staramy się pokonać przeciwnika atakując, blokując, zagrywając asy serwisowe i… cofając akcję, w magiczny sposób naprawiając zepsute rozegrania piłki 😉
Od razu muszę wspomnieć, iż gra posiada dwa warianty: podstawowy oraz zaawansowany (na który składa się kilka modułów, które możemy wprowadzić częściowo lub wszystkie na raz) i, o ile wariant podstawowy doskonale sprawdza się najlepiej podczas zabawy z młodszymi graczami, tak dopiero w tym zaawansowanym możemy poczuć się jakbyśmy faktycznie rozgrywali mecz siatkarski.
Podstawy zabawy są bardzo proste: rozstawiamy zawodników po naszej stronie siatki, rzucamy mniejszą kością (typowa k6), aby wskazać pole, na które zostanie zaserwowana piłka, po czym przeciwnik – jak to w siatkówce – powinien w przeciągu trzech odbić przebić piłkę na naszą stronę, czy to atakując (najlepiej skutecznie) czy też oddając nam piłkę „za darmo”. Jeśli dochodzi do ataku, atakujący ponownie rzuca kością k6, aby porównać wartość ataku ze współczynnikiem obrony naszego zawodnika pod siatką. W ten sposób sprawdzamy, czy atak się udał (i drużyna atakująca otrzymuje punkt) czy przyblokowaliśmy piłkę i teraz my mamy trzy podbicia, aby rozegrać piłkę…
Dużo losowości (zwłaszcza podczas rzucania kością rozegrania piłki po odbiorze/zablokowaniu ataku), na którą nie mamy żadnego wpływu i która potrafi sfrustrować – np. kiedy trzeci raz z rzędu tracimy w głupi sposób punkt, bo nasz zawodnik podał do kolegi, zamiast zaatakować.
Dlatego szybko przechodzimy do wariantu zaawansowanego, w którym mamy większe pole do popisu i większe możliwości zarówno w ataku jak i obronie.
Wynika to przede wszystkim z kart taktyki, których posiadamy zawsze trzy na ręku i możemy zagrać ich dowolną liczbę w swojej turze (z ręki oczywiście), a karty te pozwalają nam na przykład zaatakować z drugiej piłki, zagrać o dwa pola (zamiast jednego) czy nawet cofnąć nieudane zagranie (prawie jak w „Piaskach czasu”;).
Ponadto nasi zawodnicy otrzymują „specjalne” cechy uzależnione od pozycji, na której grają i od miejsca na boisku, na którym się aktualnie znajdują.
Przykładowo: rozgrywający, kiedy trafi do niego piłka, nie musi rzucać kością, aby zagrać piłkę, tylko może ją rozegrać w dowolne miejsce; blokujący, dzięki swojej cesze zdobywa dla nas punkt, podczas udanego bloku, a atakujący otrzymuje +1 do siły ataku.
Dodatkowo możemy wprowadzić rotację zawodników, czyli tzw. „przejście” – po zdobyciu punktu przesuwamy naszych zawodników na boisku o jedno pole w lewo, dzięki czemu możemy zaplanować działania i jak najlepiej wykorzystać umiejętności naszej drużyny.
Ostatnim „modułem” w tej grze, jest ruchomy znacznik bloku, który możemy ustawić przed atakiem przeciwnika i działa on podobnie jak blokujący zawodnik naszej drużyny, ale z tego modułu nie skorzystaliśmy ani raz.
Gra kończy się w momencie, gdy któraś z drużyn zdobędzie 9 punktów. Mało? Bynajmniej. Dzięki temu rozgrywka jest szybka i dynamiczna, a zagrywanie kart taktyki w połączeniu z cechami zawodników pozwala zaskoczyć przeciwnika, a także w pewnym stopniu kontrolować losowość występującą w grze.
Nie jest to może najlepsza gra 2-osobowa na rynku, jednak rozgrywki w „Siatce” sprawiały mi sporo frajdy, ale tylko w wariancie zaawansowanym.
Jako były zawodnik, który obecnie może już tylko pomarzyć o regularnej grze w siatkówkę, odnalazłem w tym tytule namiastkę tego, co kochałem w tym sporcie – emocje, nieprzewidywalność i rywalizację. A że na stole, zamiast na parkiecie? Dobre i to.
Grę do recenzji otrzymaliśmy do wydawnictwa Egmont, za co serdecznie dziękujemy!
0 komentarzy