Niedawno recenzowałem dla Was bardziej „artystyczną” wersję popularnych gier roll&write, czyli Patchwork Doodle. Dzisiaj chciałbym Wam opowiedzieć o kolejnej grze z tego gatunku, która jednak jest diametralnie różna od wspominanego wyżej Doodle’a – tam tworzyliśmy (często) przepiękne, różnokolorowe arcydzieła, tutaj mamy do czynienia z rysowaną zagadką logiczną;)
Kolejowy szlak – Płomienna czerwień, bo o nim oczywiście mowa, ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa FoxGames i jest jedną z dwóch dostępnych na rynku wersji tej gry. Nam przypadła wersja czerwona – głównie z powodu koloru, który lubimy oraz większej dawki negatywnej interakcji (ze strony gry) – ale w sprzedaży jest również wersja niebieska, bardziej „familly friendly” 🙂
No dobra, a o co chodzi w samej grze, poza, oczywiście, turlaniem i rysowaniem?
Nasze zadanie jest bardzo proste (przynajmniej w podstawowej wersji gry) – musimy stworzyć jak największą sieć połączeń pomiędzy liniami kolejowymi i autostradami, tak, aby połączyć z sobą jak największą liczbę wyjść na obrzeżach planszy gracza.
Żeby nie było za prosto, część wyjść kończy się torami, a część asfaltem, natomiast linie kolejowe z drogowymi łączą się jedynie za pomocą dworców – stąd też mamy tutaj do czynienia z bardzo ciekawą zagadką logiczną, ubraną w popularny ostatnio mechanizm roll&write.
Gra trwa siedem rund, w każdej z nich pierwszy gracz rzuca 4 kośćmi, po czym każdy z graczy (a możemy grać aż w 6 osób!) musi narysować wszystkie trasy wyrzucone na kościach. Jego decyzją jest gdzie oraz w jaki sposób (bo trasy można dowolnie obracać) umieści je na planszy, ale musi nanieść wszystkie. Dodatkowo, raz na turę (i maksymalnie trzy raz na grę) każdy z graczy może skorzystać z jednej z tras (skrzyżowań) specjalnych – i powiem Wam, że odpowiednio wykorzystane mają często kluczowe znaczenie dla danej partii.
Po ostatniej rundzie następuje podliczenie punktów – za liczbę połączonych wyjść, za najdłuższą trasę kolejową i najdłuższą autostradę, za liczbę zapełnionych kratek w centrum planszy gracza, a na koniec odejmujemy punkty za wszystkie trasy kończące się „w polu” i wygrywa osoba, która zdobędzie najwięcej punktów.
Tak wygląda podstawowa wersja gry, idealna do grania z rodziną oraz do nauki zasad (głównie liczenia punktów;p), ale warto wiedzieć, że w grze mamy po dwa dodatki (w czerwonej są to: lawa i meteoryty, w niebieskiej: jeziora i rzeki – brzmi trochę jak dodatki do Carcassonne;D) – i każdy z tych dodatków wprowadza coś odświeżającego do Kolejowego Szlaku.
W naszej wersji mamy do wyboru meteoryty oraz lawę.
Dodatki nie zmieniają podstawowych zasad gry (jedynie co, to partia jest krótsza, trwa tylko 6 rund), ale wprowadzą sporo „zamieszania” na planszy – zwłaszcza meteoryty, które co turę spadają z nieba na losowe pole i niszczą narysowane tam połączenia. Jednakże są one dobrym źródłem punktów na koniec gry – trzeba po prostu doprowadzić do nich jakąkolwiek naszą trasę.
Lawa zaś rozprzestrzenia się po planszy, podczas erupcji wulkanów, tworząc rzeki lawy, często pochłaniające nasze drogi i koleje.
Na koniec gry zarówno meteoryty, jak i lawa, mogą być dla nas dodatkowym źródłem punktów, jeśli tylko będziemy potrafili umiejętnie nad nimi zapanować (co wbrew pozorom nie jest takie proste, jak się wydaje!).
Jak więc widzicie, zasady gry są bardzo proste (jak to zazwyczaj bywa przy grach roll&write – ale są od tego wyjątki, o czym przekonacie się wkrótce) – sama gra zaś jest na tyle ciekawa, że chętnie zabieramy ją z sobą nawet w podróże i na spacery.
Wynika to z kilku kwestii.
Po pierwsze – prostota zasad – o której wspominałem już wcześniej.
Po drugie – kompaktowe pudełko, które można schować praktycznie wszędzie. Ponadto pudełko zamykane jest na magnes, co również jest fajnym dodatkiem.
Po trzecie – wykonanie. W przeciwieństwie do innych, tradycyjnych „rysowanek”, w Kolejowym Szlaku nie mamy bloczka papieru i ołówków – zamiast tego dostajemy zafoliowane planszetki graczy oraz mazaki suchościeralne, dzięki czemu gra starcza nam na dłużej i nie będziemy musieli co chwilę dokupować kolejnych „notesów” i martwić się o brak temperówki do ołówków. Trzeba tylko uważać, aby dokładnie czyścić planszetki z naszych rysunków, bo jeśli to zaniedbamy, zaczną nam pokrywać się brzydkim czarnym osadem.
Po ostatnie – możliwość gry od 1 do nawet 6 graczy (nie to, żebym miał aż tylu znajomych do grania, ale…;p).
Kolejny roll&write, kolejny pomysł na tę grę, który w jakiś sposób wychodzi poza utarte schematy – mieliśmy już grę o rysowaniu połączeń kolejowych, ale w Kolejowym Szlaku mamy jeszcze autostrady i po dwa minidodatki w każdym kolorze. A dzięki połączeniu obu części możemy zagrać nawet w 12 osób!
Jeśli chodzi o dodatki, to musicie sami zdecydować, czy wolicie wersję spokojniejszą – z jeziorami i rzekami, która nie będzie niszczyć waszych planów i starannie (akurat;D) rysowanych tras, czy jednak wolicie wersję wredniejszą, z negatywną interakcją ze strony gry, która będzie Wam przeszkadzała, zrzucając meteoryty i zalewając rzekami lawy – Wasz wybór:)
Bardzo fajnym patentem są również te mazaki suchościeralne, o wiele wygodniejsze od ołówków i kartek papieru – owszem, w grze typu Patchwork Doodle nie sprawdziłyby się tak dobrze, jak w Kolejowym Szlaku, ale do tej gry nadają się idealnie.
W Patchwork Doodle grywam bardzo często z dzieciakami na zajęciach w Teatrze, z racji charakterystyki tamtej gry, jednakże to właśnie Kolejowy Szlak zawędrował w tym roku razem ze mną podczas służbowego wyjazdu aż do Gdyni, na urlop do Wrocławia, mam go w torbie, z którą jeżdżę do pracy i pogrywałem w niego solo czekając np. na początek koncertu kameralnego – to chyba o czymś świadczy:)
Gdzie kupisz Kolejowy Szlak? Sprawdź TUTAJ. A wersję niebieską TUTAJ. 😉
Grę do recenzji otrzymaliśmy od wydawnictwa FoxGames, za co bardzo serdecznie dziękujemy!
0 komentarzy