Muszę przyznać, że Wirus pojawił się w naszej kolekcji tak naprawdę przypadkiem. Kiedy Muduko (wtedy Trefl Joker Line) wysłało nam paczkę niespodziankę z tą grą, moją pierwszą myślą było: „super, to miłe, że dostaliśmy paczkę, tylko czy ta gra jest w ogóle warta uwagi?’. I takim oto sposobem pudełko przeleżało dobrych kilka tygodni, aż przyszły wakacje 2019 i… więcej w recenzji, do której zapraszam! 😉
Było lato…
Historia zaczęła się, jak większość naszych wakacyjnych wyjazdów. Wśród ciuchów, kosmetyków i miliona innych rzeczy, które zawsze zabieramy znajdują się oczywiście również gry planszowe. Zazwyczaj wygląda to tak, że wybieramy ich najpierw zdecydowanie za dużo, a później staramy się ograniczać… I takim sposobem, przy akompaniamencie komentarza 'a nuż znajdziemy chwilę, żeby to małe pudełko rozpakować i sprawdzić’ Wirus wraz z dodatkiem wskoczył do naszego podróżniczego warboxa.
Zazwyczaj w takich sytuacjach, co najmniej połowa zabranych na wakacje gier nie opuszcza nawet torby. 🙁 Tym razem, podczas poobiedniej siesty stwierdziliśmy, że nadszedł moment, by rozpakować to pudełeczko. Szybkie przeczytanie zasad (są banalnie proste do opanowania) i usiedliśmy z naszą córką (lat 7), moją kuzynką z mężem oraz ich córką (lat 5) do pierwszych partii. Każdy, niezależnie od wieku załapał bardzo szybko o co chodzi. Jedynie karty specjalne wymagały na początku przypominania sobie sposobu ich działania. 😉
Być może zastanawiasz się, dlaczego mówię o całej tej historii, a nie skupiam się na samej grze. Z bardzo prostego powodu – przez ok. tydzień pobytu wakacyjnego rozegraliśmy ponad 50 (!) partii. Dzieciaki czasem od samego rana pytały, kiedy w końcu zagramy ponownie. Najszybsza rozgrywka zajęła nam niecałą (!) minutę, najdłuższa ok. 15 minut. Średnio jedna partia trwała ok. 5 minut. Dla dzieciaków jest to czas, w którym są w stanie cały czas ukierunkować uwagę na rozgrywkę, mimo np. gry w 6 osób i siedząc do tego w hotelowej sali zabaw. Wakacje to nie była chwilowa fascynacja tym tytułem – do końca roku na liczniku wybiło ponad 100 rozegranych gier. Pewnie na tych kilku ostatnich zdaniach mógłbym zakończyć recenzję, ponieważ bardzo dosadnie pokazują, że warto mieć Wirusa w kolekcji. Dodam jednak jeszcze trochę od siebie, żebyś miał pełen ogląd, dlaczego. 😉
Negatywna interakcja
Grając z 4-5-6-7-latkiem trudno jeszcze mówić o jakiejś bezpośredniej negatywnej interakcji w planszówkach. Takie klasyczne atakowanie się, destrukcja, czy zabieranie surowców przechodzi dość ciężko przez świadomość młodziaków i rozgrywka może się wtedy zakończyć płaczem, frustracją, a w najlepszym przypadku po prostu fochem. A Wirus tak naprawdę wręcz opiera się na negatywnej interakcji… W końcu, naszym celem jest wyłożenie przed sobą 4 różnych, zdrowych organów. Jednocześnie, mamy możliwość zagrywania kart pozostałym graczom (i oczywiście również być ich celem). Co robią dzieciaki, kiedy dostają taką możliwość? Czasem coś komuś zepsują, a czasem (a może nawet częściej) będą zagrywać komuś lekarstwa, albo nawet oddawać narządy. Nierzadko kończyło się to uśpieniem czyjejś uwagi, żeby za chwilę mu dosolić i wygrać partię. Dzieci to małe diabełki w takich przypadkach i nie mają skrupułów. 😀 Zmierzam do tego, że negatywna interakcja w Wirusie podana jest na półmisku razem z lodami. To od nas zależeć będzie, co z niego weźmiemy i przekażemy dalej. Działa to bardzo fajnie, kiedy trafia na podatny grunt.
Tylko dla dzieci?
Możesz teraz myśleć, że Wirus jest grą przede wszystkim dla dzieci. Zdecydowanie jest to tytuł, który w mojej opinii sprawdza się wyśmienicie, kiedy młodzi grają ze starszymi i dzięki prostocie zasad mogą mierzyć się, jak równy z równym. Kiedy do stołu siadają sami dorośli – jest po prostu ok. Ot, szybki fillerek, w którym można coś komuś popsuć. Nie ma tego efektu 'wow’, jak u najmłodszych. Jednak, co się u nas bardzo sprawdziło – połączenie młodego pokolenia z dziadkami. 😉 Nasza córka bardzo często zabiera (i sama o tym pamięta) Wirusa, kiedy jedziemy do dziadków i proponuje partyjkę. Dziadkowie nie odmawiają. 😉
Wirus 2: Ewolucja – dodatek
Na koniec dosłownie kilka słów o dodatku „Ewolucja”. Przede wszystkim nowe karty specjalne oraz nowe 'ulepszone’ wirusy i lekarstwa. Dołączenie ich do podstawki jest tak proste i płynne, że po jednej takiej rozgrywce nie będziesz już więcej grać bez nich. Jeśli decyzję o jego zakupie odłożyłeś na później – podstawka da Ci dużo frajdy. Jeśli zakupiłeś od razu dwa pudełka – po kilku partiach w podstawkę dołącz dodatek i już więcej nie rozdzielaj. Amen. 😉
Podsumowując, Wirus sprawdził nam się wybitnie dobrze przy zabawie z dzieciakami oraz dziadkami, jak również jako prosty, szybki fillerek wśród dorosłych. Nie spodziewałem się po tej grze niczego spektakularnego, a muszę przyznać, że mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła i z czystym sumieniem mogę Ci ją polecić. Szczególnie, że jest również po prostu tania. 😉 Kilkoro znajomych już zaraziliśmy i mają swoje egzemplarze. Dodatkowo, temat wpisuje się w sytuację na świecie… a jak już mieć wirusa, to najlepiej takiego na półce. 😉
Plusy:
- banalnie proste zasady, zarówno podstawki jak i dodatku
- szybka rozgrywka – od paru do parunastu minut
- do zabawy z dziećmi – świetna
- jak również do rozgrywki międzypokoleniowej
- negatywna interakcja podana na miękko
- tania
Minusy:
- nie dla fanów budowania strategii – sporo tu losowości
Wydawnictwo: Muduko
Liczba graczy: 2-6
Wiek: 8+
Czas gry: 15 minut
0 komentarzy