Reiner Knizia (autor Trucizny wydanej w Polsce przez G3) jest postacią bardzo rozpoznawalną w planszówkowym świecie. Zasłynął wydaniem bardzo dużej liczby gier – jest ich ponad 200 (!). Przy takiej liczbie podstawowym pytaniem, które nasuwa się na myśl jest, czy w parze z ilością idzie też jakość. Przyznaję, że nie miałem okazji zagrać we wszystkie 200. Ba, nawet w połowę z nich… Jednak oglądając/czytając/grając w niektóre z nich często odnosiłem wrażenie, że Knizia chciał zastosować kilka mechanik we wszystkich możliwych wariantach kolorystycznych/graficznych i gdyby tak się głębiej zastanowić to z dorobku 200+ gier znalazłoby się kilka(naście) unikatowych… Po tym bardzo zniechęcającym wstępie zapraszam na recenzję Trucizny, aby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto zwrócić na nią uwagę!

Board Games Addiction

O przebiegu słów kilka

W Truciźnie gracze posiadają od początku określoną liczbę kart na ręce. Następnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara pozbywają się tych kart, tworząc na stole 3 stosy (kociołki) z określonym kolorem każdy. Do każdego ze stosów mogą dokładać również karty trucizn. W momencie, kiedy po dołożeniu karty suma ich wartości w stosie przekroczy 13 – gracz opróżnia ten kociołek, zabierając je do siebie. Na stole pozostaje jedynie ostatnio zagrana karta. Kiedy już wszyscy gracze pozbędą się kart z ręki – podliczają punkty wygenerowane przez zebrane karty i tura kończy się. W kolejnej nowa osoba zostaje rozdającym karty. Kiedy każdy z graczy jeden raz rozdawał karty – gra kończy się i wygrywa osoba, która uzbierała najmniej punktów.

Board Games Addiction

Co ponadto?

Wspomniałem na początku o powtarzalności mechaniki w grach Reinera Knizi. Jeśli mechanika Trucizny zakończyłaby się jedynie na dokładaniu kart do stosów w taki sposób, aby zdobyć ich jak najmniej – faktycznie gra byłaby dość mizerna i niewnosząca niczego ciekawego. Jednak, w moim odczuciu są dwa aspekty, które powodują, że w Truciznę gra się jednak z chęcią:

  1. Punktacja. Gracze zbierają karty w 3 kolorach + truciznę. Za każdą kartę trucizny otrzymują 2 punkty, a eliksiru 1 punkt. Jest jednak pewien wyjątek – osoba z największą liczbą kart danego koloru (nie dotyczy trucizny) staje się na niego odporna, a kolor ten nie przynosi jej punktów. Dzięki temu, podświadoma zasada „nie brać żadnych kart” nie jest do końca słuszna. Prawidłowa powinna brzmieć „brać karty tylko w jednym kolorze” ;).
  2. Brak możliwości podejrzenia zebranych kart przed końcem rozdania. Jednym słowem – wysil swoją pamięć, żebyś wiedział jaki kolor zbierać i czy ktoś Cię przypadkiem nie przegonił.

Board Games Addiction

Werdykt

Jak to mówi klasyk: „w życiu trzeba odpowiedzieć sobie na jedno, zaje****** ważne pytanie…” – w tym przypadku: „czy Trucizna wyróżnia się spośród gier Knizi?”. W mojej opinii – tak. Mechanizm dokładania kart do stosów jest co prawda znany z wielu gier, ale sposób punktacji skutecznie zmusza graczy do aktywnej obserwacji i zapamiętywania, kto jakie karty zebrał. Ponadto liczba tur, zależna od liczby graczy powoduje, że do samego końca gry nie można być pewnym wygranej, nawet mając przewagę nad pozostałymi. Poza tym jest to dość szybki, zachęcający graficznie i niedrogi filler, który spodoba się zarówno nowicjuszom, jak i bardziej doświadczonym planszówkowiczom.


Jeśli szukasz niewielkiego fillera – WARTO

Jeśli lubisz gry, w których sytuacja zmienia się dynamicznie – WARTO

Jeśli ważna jest dla Ciebie atrakcyjna oprawa graficzna – WARTO


Plusy:

  • oprawa graficzna
  • proste zasady
  • niewielkie rozmiary
  • sposób punktacji
  • szybkość rozgrywki, zależna od liczby graczy

Minusy:

  • brak

Wydawca: G3
Liczba graczy: 3-6
Wiek: 8+
Czas: 45 minut (uśrednione między najkrótszym i najdłuższym wariantem)


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.