Zombie. Temat wszechobecny w książkach, filmach, zabawkach (patrz Monster High – czyli co stało się z Barbie, kiedy zupa była za słona), reklamach, serialach i w wielu innych miejscach (na koniec tekstu będzie filmowa niespodzianka dla wytrwałych z mojego branżowego podwórka, oczywiście w temacie 😉 ). Jak z każdym tak popularnym tematem bywa – jego wykorzystanie odnosi bardzo różny skutek. Jednym słowem, czasem lepiej, czasem gorzej. Dzisiaj na tapetę biorę Atak Zombie od wydawnictwa Fox Games, czyli próbę przeniesienia klimatu zombie survivalu na planszę. Jaki jest skutek tego przedsięwzięcia? Przekonajmy się!
Pierwsze wrażenia
Na początek muszę przyznać, że natrafiłem na tę grę trochę przypadkiem. Tak się złożyło, że akurat wydawnictwo Fox Games zaczęło publikować materiały na swoim fanpejdżu w związku z planowanym drugim wydaniem gry i ten temat mnie zaciekawił. Poszperałem trochę pod kątem informacji na temat rozgrywki, obejrzałem trochę zdjęć i stwierdziłem, że warto poznać ten tytuł lepiej. Po otwarciu pudełka, obejrzeniu elementów i przeczytaniu instrukcji moim pierwszym skojarzeniem był Robinson Crusoe Portalu i motyw przetrwania. Ten wątek rozwinę później. 😉 Pudełko i elementy bardzo klimatyczne (nie dla dzieci!) i solidnie wykonane. Do tego dla każdego gracza skrót przebiegu tury (zdecydowanie przydatny) i instrukcja, która na pierwszy rzut oka może przerazić (i nie mam na myśli grafiki). Na szczęście po bliższym poznaniu okazuje się, że akcje są powtarzalne i 1-2 partie wystarczą, żeby dość sprawnie poruszać się po grze, jedynie od czasu do czasu zaglądając do instrukcji. Zaczynamy rozgrywkę!
Rozgrywka w skrócie, czyli jak nie dać sobie wejść zombie na głowę
Zombie apokalipsa stała się faktem, a Ty wraz z grupką ocalałych znajdujesz schronienie w jednej z czterech lokalizacji (farma, szkoła, kościół, lub fabryka – graficznie wyglądają inaczej, ale każda zawiera dokładnie ten sam zestaw akcji do wykonania). Podczas ucieczki usłyszałeś, że za 2 tygodnie przyleci wojskowy helikopter, który uratuje ocalałych. A dokładnie jedną grupę. Tę, która będzie najsilniejsza. Pozostali zostaną i na własne oczy przekonają się, że nadzieja umiera ostatnia. Sorry, selekcja naturalna… Gracze rozpoczynają od zaaranżowania swojej fortecy – mają do dyspozycji 10 punktów, za które „kupują” konkretne elementy, w tym ludzi, beczki do barykad, paliwo, lekarstwa, broń, pożywienie. Ogromnym plusem ze strony autorów jest sugerowany zestaw startowy dla nowicjusza, który faktycznie gwarantuje dość zrównoważone szanse i ułatwia start. W kolejnych partiach można go oczywiście modyfikować pod kątem własnych wypracowanych strategii. Następnie gracze rozgrywają 15 analogicznych tur (jedynie 5, 10 i 15 są różne, o czym za chwilę), w których najpierw rozpatrują dociągane karty wydarzeń, a następnie w ciągu dnia wykonują akcje, a w ciągu nocy odpierają atak zombiaków. Wśród akcji dziennych gracze mają do dyspozycji wypad do miasta w celu zdobycia towarów (i przyciągnięcia za sobą umarlaków), dokonania zwiadu, dzięki czemu werbują nowego członka zespołu, bądź zdobywają kartę znaleziska (i przyciągają za sobą umarlaków), czy wyprodukowania towarów w swojej lokacji (co wyjątkowo przyciąga umarlaków!). Możliwe jest też wykonanie akcji trochę mniej przyjemnych dla innych graczy, jak kradzież towarów, zaatakowanie innego gracza, który wybrał się do miasta, czy najazd z zabójstwem. Ponadto, na koniec dnia mieszkańcy muszą zostać wyżywieni – trzeba było zatem zadbać wcześniej o zorganizowanie pożywienia. Jeśli zabrakło dla kogoś jedzenia – trafia do izolatki, jako lekko chory. Kiedy sytuacja w kolejnym dniu się powtórzy, stan chorego się pogarsza. Efektem niezaaplikowania mu lekarstwa jest śmierć i powrót pod barykadę, jako jeden z zombie (jak to mówią – lepszy swój wróg, niż obcy).
Horda atakuje!
Tury 5, 10 i 15 różnią się od pozostałych. Gracze nie rozgrywają akcji dziennych, a jedynie odpierają atak hordy wygłodniałych zombie. Ich liczbę wyznacza podwójny rzut kością K4 i, jeśli gracz się wcześniej odpowiednio nie przygotował teraz dotkliwie poczuje konsekwencje swoich zaniedbań. Przekonaliśmy się o tym podczas pierwszej partii, którą zakończyliśmy w 10 turze – wygrała osoba, której po ataku hordy pozostały 2 beczki na barykadach, dzięki czemu jej ludzie przetrwali, a pozostali gracze polegli. Gdyby wszyscy dotrwali do końca – wygrałaby osoba z największą liczbą punktów – za mieszkańców, towary, beczki i karty znalezisk.
Zombie survival
Wspomniałem o moim skojarzeniu z Robinsonem Crusoe Portalu. W Robinsonie gracze ze sobą współpracują, aby wygrać z grą, pokonać wyspę, czy wykonać inne karkołomne zadanie ze scenariusza. Kiedy rozpoczyna się partię Ataku Zombie pojawia się takie drobne odczucie kooperacji ze względu na sytuację, w której znaleźli się gracze i chęć przetrwania. W Robinsonie każda tura rozpoczyna się od dociągnięcia karty wydarzeń – wrednej, psującej krew i doprowadzającej graczy do palpitacji serca. W Ataku karty te również nie należą do najprzyjemniejszych i, o ile na początku gracze starają się odrzucać te niekorzystne dla wszystkich, o tyle im bliżej końca, tym więcej negatywnej interakcji i prób zaszkodzenia pozostałym. Idealnie widać wtedy, jak moralność schodzi na drugi plan, a wola przetrwania bierze górę. Podsumowując to krótkie porównanie – te dwie gry są zupełnie różne, ale paradoksalnie ze względu na te kilka zbliżonych elementów mogą powodować skojarzenia.
Jak z tym klimatem?
Na początku tekstu zadałem pytanie, czy propozycja od Fox Games będzie dobrą adaptacją tematu zombie na planszy, biorąc pod uwagę zalew produktów zawierających lokowanie zombie na rynku. W moim odczuciu – pomysł i wykonanie zdało egzamin. Świadomość ciągłej konieczności obrony swoich włości przed umarlakami (w końcu po każdym dniu przychodzi upiorna noc), klimatyczne grafiki, podejmowanie ryzyka poprzez wykonywanie akcji przyciągających zombie, zastawianie pułapek, czy śmierć mieszkańca, będąca początkiem nieodpartej pokusy pożarcia swoich dotychczasowych towarzyszy przez takiego delikwenta buduje na prawdę odpowiedni klimat. Do tego dochodzi konieczność pogłówkowania i często „wzięcia na wstrzymanie”, aby nie popełnić pochopnego błędu, który może być brzemienny w skutkach podczas ataku hordy. A kiedy dochodzi do 12-14 tury – cała moralność odchodzi w niepamięć. 😉
Jeśli szukasz ciekawej gry o tematyce zombie – WARTO
Jeśli lubisz rywalizację o przetrwanie – WARTO
Jeśli zależy Ci na dobrym klimacie – WARTO
Plusy:
- dobre odwzorowanie klimatu zombie apokalipsy
- rywalizacja podszyta ziarenkiem poczucia kooperacji
- stosunkowo łatwe do opanowania zasady
- szybka rozgrywka
Minusy:
- powtarzalność akcji – niektórych może szybko znudzić
Wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 2-4
Wiek: 12+
Czas: 60 minut
Dla wytrwałych – obiecany na początku filmik, nagrany przez kolegów i koleżanki zza wielkiej wody 😉
0 komentarzy