Pamiętam, jak FoxGames pokazywało Reef pod koniec 2018 roku na specjalnie zorganizowanym spotkaniu dla mediów. Pamiętam, że był to okres, w którym nie opadł jeszcze pył z Azula i Sagrady, a już zapowiedziany był dodatek do Sagrady i nowy Azul. Kiedy zobaczyłem kolejną grę logiczną ze świetnym wykonaniem, pomyślałem sobie 'meeeeeh, po co kolejna gra logiczna, która pewnie poza fajnym wykonaniem nic nowego nie wniesie’. Grę mamy już na rynku, pograliśmy trochę i… na ile te pierwsze myśli okazały się trafne? Zapraszam na recenzję! 😉
Bul, bul, bul…
Jeśli miałeś kiedykolwiek okazję nurkować i oglądać na żywo rafy koralowe, pewnie odczujesz podczas rozgrywki trochę klimatu. Ja nie miałem takich doświadczeń, więc dla mnie dalej jest to abstrakt z fajnym wykonaniem, gdzie tematyka jest elementem drugorzędnym. Czy to źle? Absolutnie nie. Czy w Azulu muszę czuć klimat układania podłogi, żeby gra mi się podobała? Nie. Czy w Sagradzie muszę czuć, że układam witraż, żeby czerpać przyjemność z manipulowania kostkami? Nie. I tak samo jest w Reefie. Jak pewnie pamiętasz, wspomniane Azul i Sagrada były wielokrotnie do siebie porównywane, a walka między zwolennikami jednej, bądź drugiej gry od czasu do czasu rozpoczynała się na nowo. W tym przypadku możemy być spokojni o porównania, ponieważ mechanika Reefa jest jednak odmienna. A na czym polega? Otóż, w swojej turze mamy do dyspozycji jedną z dwóch akcji – dobranie karty, bądź zagranie jednej z ręki, co wiąże się z pobraniem elementów rafy, ułożeniem ich na swojej planszy oraz ewentualne zdobycie punktów ze spełnionego warunku. Musimy pamiętać o limicie 4 kart na ręce, a przy punktowaniu obowiązuje zasada wielokrotności. Gra kończy się w momencie, kiedy wyczerpie się jeden ze stosów żetonów rafy i tura zostanie rozegrana do końca. Wtedy też dodatkowo punktują nam wzory z kart, które pozostały na ręce (ale już bez reguły wielokrotności). KONIEC zasad. Tłumaczy się je w przeciągu minuty. I jeśli już chcemy porównywać te 3 wspomniane do tej pory tytuły, to muszę przyznać, że zasady Reef tłumaczy się najszybciej i pojawia się później najmniej pytań w trakcie rozgrywki. Powiedzmy sobie śmiało, próg wejścia jest baaardzo niski. Jeśli zastanawiasz się, jaką grę zabrać na niedzielny obiad do cioci, żeby zainteresować całą familię niezależnie od wieku i nie tracić czasu na precyzowanie zasad – bierz ze sobą Reef.
No dobra. Szybkie zasady, ładne wykonanie. A co z przyjemnością z rozgrywki? Jest, nie ma? Kolejny abstrakt na rynku do odhaczenia? Jak już wiesz z początku tekstu, podchodziłem do gry ze sporym dystansem, nienaładowany przez hype. Kiedy pierwszy raz wylądowała na stole również było to na zasadzie: 'co tam macie nowego, ciekawego? – a taki oto Reef, tylko instrukcję musimy przeczytać.’ Po 5 minutach już graliśmy pierwszą partię. Po 20 minutach kolejną, mimo że była godzina 2 w nocy. Z większością gier mam tak, że niezależnie od tego, jak bardzo je lubię – rzadko kiedy gram kilka rozgrywek pod rząd. Wyjątkiem są proste, szybkie fillerki, jak Koszmarium, czy Wirus. Zabawa w Reef mieści się trochę pomiędzy – z jednej strony wymaga pogłówkowania, z drugiej oferuje leciutką rozgrywkę. Podczas gry musimy pogłówkować, założyć sobie jakąś wstępną strategię, a jednocześnie umieć się dostosować do panujących warunków. Wymagają tego od nas karty, które w górnej części informują nas, jakie elementy rafy pobierzemy, a na dole wskazują układ żetonów na naszej planszy, który w tym momencie zapunktuje. I to już od nas zależy, w jakiej kolejności będziemy te karty zagrywać, aby zdobyć jak największą liczbę punktów. Dodatkowo, pamiętając o zasadzie wielokrotności szukamy takiego rozwiązania, żeby z tych najsilniejszych kart wyciągnąć np. 3- czy 4-krotność. Nie jest to zatem bezmyślne wyrzucanie kart i ładnych kafelków na planszę, tylko pełnoprawna gra logiczna. Mimo to, za każdym razem, kiedy siadaliśmy do Reefa – na jednej partii się nie kończyło.
Wracając do fundamentalnego pytania, czy jest to kolejna gra logiczna, która nic specjalnego nie wnosi? Jest to kolejna gra logiczna. Jest to również świetna propozycja dla niemal każdej grupy wiekowej, niezależnie od doświadczenia w planszówkach. Rzadko mi się zdarza patrzeć na recenzje gier, które czekają do opisania, żeby niczym się nie sugerować, natomiast trudno było nie zauważyć eksponowanego przez Foxów określenie, którego użył Wookie względem Reef – że ten tytuł to takie rodzinne Spiel des Jahres. Jeszcze rzadziej, niż na recenzje patrzę na filmy Wookiego, a jeszcze rzadziej się z nim zgadzam… tym razem jednak uważam, że ma duuużo racji w tym stwierdzeniu. Mi się w Reef po prostu bardzo przyjemnie gra, niezależnie od tego, czy wygrywam, czy przegrywam. W połączeniu z szybkim czasem rozgrywki, prostym setupem i niskim progiem wejścia całość składa się na to powyższe określenie. Poza tym, gra się dobrze skaluje, choć mi najlepiej grało się w grupie 3-osobowej. Przy 4 osobach dostępne karty szybciej rotują i troszkę ciężej coś poplanować, przy 2 osobach z kolei trochę łatwiej o skrupulatne realizowanie strategii. Żaden wariant jednak mnie nie zniechęcił, więc chętnie zagram w mniejszym, jak i większym składzie.
Czy trzeba tu cokolwiek podsumowywać? Wszystko zostało już powiedziane. 😉 Jeśli nie masz jeszcze Reef – zagraj, kup dla siebie i ciesz się z przyjemnej rozgrywki. U nas w kolekcji zostaje. 😉
Plusy:
- ładne wykonanie
- proste zasady
- niiiiski próg wejścia
- dla każdej grupy wiekowej
- szybka, lekka partia, ale wymagająca pogłówkowania
Minusy:
- pomarańczowe elementy rafy na kartach są w rzeczywistości czerwone 😉
Wydawca: FoxGames
Liczba graczy: 2-4
Wiek: 8+
Czas gry: ok. 30 minut
Gdzie kupić Reef? Sprawdź TUTAJ. 😉
0 komentarzy