Wiejskie klimaty, przaśny dowcip, komiczna kreska, wredna negatywna interakcja – tak pokrótce można by opisać Stwory z Obory. Jaka gra zasługuje na zbliżony opis? Dokładnie – Munchkin. Sporo odniesień do tego światowego fenomenu się dziś pojawi, a jednocześnie odpowiem na pytanie, który z tych tytułów bardziej mi podpasował i dlaczego. Zapraszam zatem na recenzję Stworów! 😉

Board Games Addiction

Wiesiek tańczy i śpiewa z kupą na patyku

Na początku warto powiedzieć kilka słów na temat samej mechaniki, żebyś miał obraz, dlaczego gra może kojarzyć się ze wspomnianym Munchkinem. Gracze na początku wybierają swoje postaci, które rozpoczynają grę z przypisanym do nich bonusem/umiejętnością specjalną, miedziakiem, kilkoma kartami wioski i jednym punktem sławy. Aby wygrać, musimy uzbierać siedem takich punktów – otrzymujemy je zazwyczaj za pokonane potwory, albo jako efekt kart przygód. W swojej turze gracz może zakupić przedmiot z rynku, punkt sławy, następnie dociąga kartę wioski i wybiera, czy dobiera kolejną z tej samej talii, czy odsłania kartę gościńca. A tam, jak to w trakcie przygody – spotka nas jakiś fabularny efekt, albo pragnąca naszej zguby szkarada. Podejmujemy decyzję, czy z nią walczymy, czy wystawiamy zlecenie. Jeśli walczymy – inni dokładają po jednej zakrytej karcie z ręki, z których gracz decyduje się na jedną. Można w ten sposób dopakować potwora, przebrać się za niego, albo za pomocą świni wszelkiej maści wykolegować walczącego z wygranej i jeszcze przy okazji ukraść mu miedziaki, punkt życia, czy sławę. Przy zleceniu – to aktywny gracz wybiera jakiś bonus ze swojej ręki dla potwora. W tej konfiguracji, jeśli ktoś podejmie się walki – może nabić się na przysłowiową minę, bowiem świnie, czy inne wynalazki podłożone przez wystawiającego zlecenie mogą go skutecznie wyeliminować, zanim jeszcze wyjmie miecz z pochwy. Jak to się ma do Munchkina? Jak pewnie pamiętasz, tam naszym celem jest zdobycie 10 poziomu, który jest nagrodą za pokonywanie potworów, wynika z efektów kart, bądź został nabyty drogą kupna. Podczas swojej tury dociągamy karty, ulepszamy swoją postać, walczymy z potworami i przeszkadzamy innym, jak tylko się da. Co w takim razie lepszego/gorszego jest w polskiej produkcji, wydanej przez Muduko? Wejdźmy w szczegóły, a przekonasz się sam. 😉

Board Games Addiction

Przaśny humor

Kalesony (które same stoją, zanim je jeszcze założysz), potjony, kupa na patyku – jako broń, Jednoręki Fred – jako bohater nie do zdarcia, czy gorzała odwagi – to dosłownie kilka z wieeelu przykładów nazw przedmiotów, postaci, czy wydarzeń, które znajdziesz w Stworach. Humor specyficzny i zapewne nie trafi w gusta wszystkich, natomiast w naszym gronie nie trafiła się jeszcze osoba, która choć raz nie uśmiechnęłaby się, albo wręcz nie obśmiała z jakiegoś opisu w trakcie rozgrywki. Wszystko to okraszone jest miłą dla oka (i również specyficzną) kreską Tomka Bolika – autora gry. Widać, że jedno z drugim tworzy spójną całość. Pod względem graficznym preferuję Stwory od Munchkina. 😉 Podsumowując – marzyłeś o wejściu w rolę drwala Onufrego z pałą do bicia potworów, popijając po drodze potjony i spotykając Muduka? Zagraj w Stwory z Obory. 😉

Board Games Addiction

Wredna interakcja

Rozgrywki w Munchkina zdarzały nam się bardzo różne – od tych szybkich, dynamicznych i zabawnych po ciągnące się i nudne, jak flaki z olejem. Przez to miałem czasem dysonans, czy w ogóle chcę do niego siadać. Jeśli w niego grałeś, pewnie wiesz, o czym mówię – przez x tur wszyscy po kolei dobierają karty, sprzedają je za poziomy i jakoś nie idzie trafić na sensownego potwora. Albo Ty, jako jedyny dobierasz karty, z którymi praktycznie nic ciekawego nie możesz zrobić, a reszta bawi się przednio. Być może jest to wynikowa dość sporej talii, w której losowy układ kart powodował takie sytuacje. W Stworach talie wioski i gościńca nie są tak pokaźne objętościowo, dzięki czemu prawie zawsze mamy możliwość podjęcia walki z potworem, albo napsucia komuś krwi. Jeśli decydujemy się na dobranie karty gościńca – możemy być niemal pewni, że coś ciekawego będzie się działo i będziemy mieć możliwość interakcji z innymi graczami. Pojawia się również trochę gry nad stołem, ponieważ karty dokładane zarówno przy walce, jak i wystawianiu zlecenia są zakryte – miłośnicy blefu i podstawiania sobie wzajemnie nóg będą z tego elementu zadowoleni.

Board Games Addiction

Czas to piniondz

Zdarzyło Ci się brać udział w niekończącej się partii Munchkina? Mi tak. To nie było wcale fajne. To nie było śmieszne. Wymęczyło mnie, jak bieganie w kółko na planszy Monopoly. No dobra, może nie AŻ TAK, ale jednak wymęczyło. Pudełkowy czas rozgrywki w Stwory wynosi ok. 30 minut. I faktycznie, nasze partie zamykały się w jakieś 25-40 minut. Optymalny to czas, jak na fillerek, aspirujący do czegoś odrobinę większego od szybkiego przerywnika. Sama rozgrywka, jak już wspomniałem, w większości momentów jest angażująca dla każdego gracza ze względu na możliwość wchodzenia w interakcję podczas dobierania kart gościńca.

Board Games Addiction

Nie ma kupy bez kolców

Sporo dobrego na temat Stworów już wybrzmiało, sporo negatywów na temat Munchkina również. Porównuję trochę te dwie gry ze względu na ich wspólne elementy mechaniki i gdybym musiał wybierać tylko między nimi – wybrałbym słowiańską produkcję. Co nie zmienia faktu, że generalnie rozgrywki w Munchkina oceniam pozytywnie i partii od czasu do czasu nie odmówię. I tak, jak w Munchkina nie gra się w małym składzie, tak samo nie rekomenduję Stworów w składzie poniżej 4 osób. Sercem obu gier jest interakcja, jak w większości imprezówek. Żeby mieć z nich przyjemność, czuć fun i dobrze się bawić – trzeba mieć do tego po prostu ludzi przy stole. Nie musisz obawiać się downtime’u przy większej grupie, ponieważ nad stołem cały czas coś się dzieje – czasem bardziej żywiołowo, czasem mniej (szczególnie, jak wszyscy po kolei rezygnują z gościńca i jedynie dobierają karty. Do czasu…). Wszystko jednak zamyka się w na tyle krótkim czasie rozgrywki, że nie zdążysz zacząć się nudzić.

Board Games Addiction

Słowiańska fantazja

Podsumowując, Stwory z Obory to w mojej opinii taki trochę nadbudowany Munchkin. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że usprawniony, ze swojskim, słowiańskim klimatem i zabawnymi obrazkami. Cieszę się, że pomysł Tomka Bolika (miałem okazję oglądać prototyp) udało się zrealizować siłami Muduko (dawniej Trefl Joker Line. Stwory są pierwszą grą wydaną pod nową marką). Dzięki temu jakość wydania stoi na bardzo wysokim poziomie, a marketingowa siła dużego wydawnictwa spowodowała, że gra odbiła się w środowisku zdecydowanie szerszym echem. Co również ciekawe, w grze pojawia się Muduk – sympatyczny, pomarańczowy słonik, przynoszący w swoich rozchybotanych łapkach dodatkowe karty wioski. Jeśli zatem lubisz negatywną interakcję, słowiańskie klimaty, wiejski humor – warto, abyś zainteresował się Stworami z Obory.

Board Games Addiction

Cenę Stworów z Obory sprawdzisz TUTAJ. 😉

PS. Mam nadzieję, że miłośnicy Munchkina nie spalą naszego logo rytualnie na stosie po tej recenzji. 😉

Plusy:

  • proste, szybkie do opanowania zasady
  • sporo negatywnej interakcji
  • przaśne, słowiańskie klimaty
  • optymalny czas rozgrywki

Minusy:

  • rekomenduję granie jedynie w większym gronie

Wydawca: Muduko
Liczba graczy: 2-5
Wiek: 13+
Czas gry: ok. 30 minut


0 komentarzy

Nie bój się, komentuj! :)

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.